Teatr Victoria był pierwszą udaną próbą ukonstytuowania się stałej polskiej sceny w Łodzi. Stał się symbolem spełnienia pomysłów wielu artystów, przemysłowców i zwykłych mieszkańców miasta. Do czasu jego powstania Łódź odwiedzały liczne zespoły teatralne. Najwcześniej, bo w 1844 roku trafił tu Ignacy Marzantowicz. Razem ze swoimi aktorami znalazł schronienie w szopie zajazdu przy rogu dzisiejszej ul. Zgierskiej i Placu Kościelnego, gdzie grał swoje przedstawienia. Podobnie, jak i jego następcy bardzo szybko popadł w długi i splajtował. W tym czasie w mieście najlepiej rozwijały się sceny niemieckie. W 1877 roku przybył tu Józef Teksel, aktor, reżyser i właściciel wędrownej trupy teatralnej, niestrudzony animator życia teatralnego, który z Łodzią związał swoje losy. Tym bardziej trzeba to docenić, bo łódzka publiczność nie była dla niego łaskawa. Teksel był inicjatorem wybudowania pierwszego murowanego gmachu teatralnego w mieście. Postawił go w obrębie swojej posesji Wilhelm Kern. Był to budynek z oświetleniem gazowym, kryty papą, o wymiarach 31x16x11 metrów. Mieścił się w podwórzu jego hoteluVictoria przy ul. Piotrkowskiej 67. Zamykał długie,wąskie podwórko, był mało wygodny i wykonany dość niestarannie. Widzowie skarżyli się na przeciągi i złą akustykę. Recenzent „Dziennika Łódzkiego” pisał o scenie, która nie odpowiadała podstawowym wymaganiom: „Płytka i mała ona nad wszelkie wyrachowanie. Nic też na niej optycznie i perspektywicznie zrobić nie podobna, aktorzy drepczą, udając, że chodzą i biegają. (…) Kulisy wąskie i krótkie”. Dlatego od samego początku teatr ciągle przebudowywano. W chwili otwarcia miał na parterze 2 loże, 15 lóż na piętrze, prawdopodobnie 16 rzędów krzeseł i galerię. Mieścił około 600 widzów.
Początkowo od nazwiska właściciela nazywany był „Teatrem Kerna”. W 1879 roku wraz z Ludwikiem Stumpfem odkupił go Józef Teksel, a w życie weszła nazwa „Teatr Teksla”. W 1882 roku zaczęto go nazywać tak, jak hotel, czyli Victoria. Służył on wyłącznie zespołom polskim. Uroczysta inauguracja odbyła się 2 października 1877 roku. Trupa Teksla zagrała dwuaktową operetkę Stanisława i Pawła Dunieckich Paziowie królowej Marysieńki, pod zmienionym tytułem Paziowie króla Henryka II. Krytycy z „Lodzer Zeitung” pisali: „Śmiało rzec możemy, że takiej wystawy Łódź do przybycia pana Teksla nie widziała. Zaś wywnioskować łatwo nam przychodzi, po odegranych kilku sztukach przez bawiące u nas towarzystwo pana Teksla, że takowe zajmuje jedno z pierwszych miejsc pod względem liczby artystów, ich gry i doboru sztuk.” Niestety, mimo obniżonych cen biletów, teatr szybko zaczął pustoszeć. Kiedy na początku lutego1878 roku trupa Teksla zdecydowała się wyjechać z Łodzi, żegnano ją z wielkim żalem: „Na naszym horyzonie teatralnym zapanowało fatalne zaćmienie, bo światła kinkietów sceny już nie oświecają i dzwonek teatralny przedstawienia już nie zapowiada. Umilkły tony maestrów Offenbacha i Lecocqa, zamilkły usta Hamleta i urocze kapłanki muzy dramatycznej odpłynęły do niby szczęśliwych stron świata naszego”. Po wyjeździe Teksla przez parę miesięcy w teatrze występowała opera niemiecka z Poznania. Kilkakrotnie wracał także zespół Teksla, ale były to już krótkie pobyty: „Widocznie potrzeba stałego teatru nie stała się jeszcze koniecznością dla większości łodzian. Wielbicieli teatru było za mało, żeby zapewnić frekwencję przez cały rok. Teksel nie otrzymał żadnej pomocy ze strony społeczeństwa, ani władz, a z małych dochodów nie był w stanie pokryć kosztów prowadzenia teatru, wobec czego musiał dalej wędrować, aby zmniejszyć niedobory”. Do Łodzi trafiały kolejne towarzystwa dramatyczne, m.in. Franciszka Idziakowskiego, Romana Czartoryskiego i Juliusza Jejdego, Emila Derynga, Władysława Górskiego i Jana Szymborskiego oraz Józefa Puchniewskiego. Grano przede wszystkim przedstawienia muzyczne – operetki, śpiewogry i balety, bo takie były najbardziej zrozumiałe dla wielonarodowościowej łódzkiej publiczności. W niespełna 10 lat po tym, jak Józef Teksel zaczął realizować swoją ideę, w gmachu Victorii zainaugurowano pierwszą stałą polską scenę.
Jej powstanie Łódź zawdzięcza Łucjanowi Kościeleckiemu, dyrektorowi tej sceny, aktorowi i reżyserowi. Jeszcze w 1884 roku związał się z „Dziennikiem Łódzkim”, gdzie przejął obowiązki sekretarza redakcji i recenzenta. Z wielką aktywnością propagował ideę stałej sceny polskiej, przekonując jednocześnie, że urzeczywistnieniem tego planu powinno być powołanie specjalnego komitetu, który wspierałby stałą subwencją polski teatr w Łodzi. Swoją determinacją przekonał kilkanaście wpływowych osobistości, m.in. Edwarda Herbsta i Maurycego Poznańskiego, które udzieliły mu kredytu na przeprowadzenie gruntownego remontu teatru Victoria. 6 października1888 roku odbyła się tu pierwsza premiera. Pokazano Małżeństwo Apfel, komedię Kazimierza Zalewskiego w reżyserii Karola Kopczewskiego.Wcześniej w kościele św. Krzyża odprawiono nabożeństwo w intencji powodzenia teatru, w którym wzięli udział aktorzy. Wieczorem licznie zgromadzeni widzowie, recenzenci,także warszawscy, najpierw wysłuchali poloneza Chopina, a po krótkim antrakcie rozpoczęto spektakl. Prasa pisała, że „przedstawienie nie wzbudziło zastrzeżeń, a aktorzy starannie przygotowali swoje role”. Kościelecki miał nadzieję, że „skoro tylko rozpocznie sezon i artystycznym poziomem widowisk przekona łodzian o różnicy tym, co dawniej i jest obecnie, to społeczeństwo samo, z własnej inicjatywy, poczuje się do obowiązku dania pomocy teatrowi. Niestety, nikt się do tego obowiązku nie poczuwał.” Stała scena polska zbankrutowała po niespełna dwu sezonach. Po Łucjanie Kościeleckim, ze zmiennym szczęściem, kolejnymi dyrektorami teatru byli: Karol Kopczewski (1890–1891), Czesław Janowski (1891–1895, 1906–1908), Michał Wołowski (1895–1900), Henryk Grubiński (1900–1903) i Marian Gawalewicz (1903–1906).
Na początku XX wieku atmosfera wobec teatru stawała się coraz lepsza. Z pewnością przyczyniło się do tego powstanie w 1903 roku pierwszego pod zaborami Polskiego Towarzystwa Teatralnego. Jego zadaniem było wspieranie łódzkich antreprenerów. Wysokość przekazywanych im dotacji zależała od dobrowolnych składek członków Towarzystwa, które mimo licznych kryzysów działało nieprzerwanie do 1921 roku, wielokrotnie ratując łódzki teatr w trudnych dla niego chwilach. W 1908 roku dyrektorem Victorii został 31-letni Aleksander Zelwerowicz: „Aż dopiero w roku 1908 ocknęło się apatyczne dotąd Towarzystwo Teatralne, ogłaszając konkurs na dzierżawę teatru łódzkiego i u nawy teatralnej Łodzi stanął świetny sternik, znany i ceniony artysta sceny krakowskiej, Aleksander Zelwerowicz, który nie tylko wstępnym bojem zdobył sobie publiczność wszystkich warstw i sfer miasta, lecz zdołał doborem repertuaru i starannością wykonania pozyskać ją dla teatru na stałe”. Zelwerowicz znał miasto jeszcze ze swojej wcześniejszej pracy, chociażby w zespole Wołowskiego. Postanowił teatr oprzeć na trzech kategoriach widzów: najbardziej wpływowych obywatelach, robotnikach i szkolnej młodzieży. Swoją dyrekcję rozpoczął 17 września 1908 roku Weselem Stanisława Wyspiańskiego, które po raz pierwszy w całości zostało zaprezentowane na łódzkiej scenie. W zespole znalazły się znakomitości aktorskie, m.in. Wanda Siemaszko, Andrzej Mielewski, Stefan Jaracz, Kazimierz Junosza-Stępowski, Bolesław Bolesławski. Po Weselu Zelwerowicz pokazał Nową Dejanirę (Fantazego) Juliusza Słowackiego, Dziady Adama Mickiewicza, a także Irydiona Zygmunta Krasińskiego, który w opracowaniu miejscowego nauczyciela Gustawa Baumfelda był polską prapremierą tego utworu. Obok wielkich romantycznych dramatów wystawiano także, cieszące się równie dużym powodzeniem, klasyczne komedie i wodewile. Wielką zasługą ówczesnego dyrektora, wielkiego zwolennika i popularyzatora twórczości Antoniego Czechowa, była polska prapremiera Trzech sióstr, która odbyła się 28 stycznia 1909 roku w teatrze Victoria. Zelwerowicz sam przełożył sztukę, wyreżyserował ją i wystąpił w jednej z ról. Zdaniem recenzentów, artysta zasłużył na uznanie za pietyzm i staranność, a także skompletowanie „wystawy utrzymanej w odpowiednim nastroju”. Aleksander Zelwerowicz uczynił z Łodzi jeden z pierwszych, tak znaczących ośrodków teatralnych na ziemiach polskich. Dobrą passę przerwał pożar, który wybuchł nocą z 6 na 7 maja 1909 roku. Gmach Victorii doszczętnie spłonął, a wraz z nim cała nieubezpieczona garderoba, będąca własnością dyrektora i aktorów. Łodzianie ofiarnie składali dary na rzecz pogorzelców oraz tłumnie przychodzili na przedstawienia w Teatrze Wielkim, z których dochód przeznaczony był dla zespołu spalonego teatru. Większy problem stanowiło jednak znalezienie nowej siedziby. Ostatecznie przystosowano dla potrzeb Zelwerowicza i jego aktorów magazyny Towarzystwa Transportowego „Nadieżda” przy ul. Cegielnianej (obecnie Jaracza). Prace nad ich przebudową trwały bardzo krótko, bo tylko 140 dni. Nowy teatr, nazwany wkrótce Polskim, był większy od Victorii, liczył 836 numerowanych miejsc. Otwarty 23 października 1909 roku Klątwą Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Aleksandra Zelwerowicza, spłonął w październiku 1911 roku. Budynek, w którym mieściła się Victoria odbudowano w 1910 roku i umieszczono w nim tor do jazdy na wrotkach „Victoria Scating Palace”. W 1911 gmach został przebudowany według projektu Edwarda Banasza, a w miejsce toru powstało kino o nazwie „Casino”, uchodzące wówczas za najelegantsze w Królestwie Polskim. Obecnie funkcjonuje tu kino „Polonia”.
Losy teatru dramatycznie powiązane były z losami Łodzi – „złego miasta, miasta fabryk, kominów i rewolucyjnych burz” – miejsca bezlitosnego wyzysku, ogromnych fortun, niewyobrażalnej nędzy i obłędnej pogoni za pieniędzmi, gdzie przeżyć mogli najsilniejsi i najbardziej bezwzględni. Dzięki marzeniom, wytrwałości i ciężkiej pracy artystów, którzy postanowili tu tworzyć, teatr przetrwał upadki, pożary, przeprowadzki, czasy bankructw i braku publiczności. Kolejni dyrektorzy, wbrew wszystkim przeszkodom niestrudzenie budowali i wzmacniali jego pozycję. Nie było im łatwo. Jednak głęboko wierząc w sens swoich działań i na przekór wszystkiemu trwali w tej „ziemi obiecanej” – jedni krócej, inni dłużej – zostawiając tu swój wyraźny, osobisty ślad. „I o to, po dziś, trwa w ciągłych troskach, polski teatr w Złym Mieście…”