MONOVID-19

TEATR WOBEC PANDEMII / MONODRAMY CHORWACKIE W PRZEKŁADZIE NA JĘZYK POLSKI

OSTATNIA PRZEMOWA SAMOTNEJ GITARY MUZYKA I PRZEDSIĘBIORCY MIROSLAVA ŠKORO Z BURZLIWEGO ROKU PRZEDWYBORCZEJ IZOLACJI

Autor VEDRANA KLEPICA

Nie jestem już pew­na, co mam dalej myśleć.

Ani o tobie, ani o sobie.

Godzi­ny sta­ją się zbyt długie.

A ten pokój coraz mniejszy.

Przy­ci­ska sufi­tem wszyst­kich nas, któ­rzy w nim przebywają.

Sufit obni­żył się dziś o kolej­ne dzie­sięć centymetrów.

Albo przy­naj­mniej tak się wydaje.

Ale przy­ci­ska poważnie.

Powie­trze jest tutaj rzad­kie i parne.

Każ­da jego czą­stecz­ka wyda­je się być odda­lo­na o całe metry od drugiej.

Jak na szczy­tach Mont Blanc albo argen­tyń­skiej Aconcagui.

Cisza wśli­zgu­je się głę­bo­ko w kości.

Nie wiem, czy dziś jest nie­dzie­la, czy środa.

Sie­dzę w kącie i nie śle­dzę już nazw dni tygodnia.

Czy dziś jest śro­da, czy niedziela?

To już mówiłaś.

Powie­dzia­łam na głos? Czy wyda­łam z sie­bie jakiś dźwięk?

Czy tyl­ko o tym pomyślałam?

Nie wiem.

Co, jeśli wszyst­ko zapomnę?

Jeśli zapo­mnę wszyst­ko to, co do tej pory umia­łam robić?

Jeśli przy­zwy­cza­ję się do tej pie­przo­nej samotności.

Jeśli sta­nie się dla mnie normą?

Co, jeśli zapo­mnę, czym jest dotyk?

Bez któ­re­go, jak wie­lo­krot­nie udo­wod­ni­ła nauka, nie ma życia.

Bez sil­ne­go opla­ta­nia czą­stecz­ki DNA wokół bia­łek histo­no­wych nie ma chro­mo­so­mów, mate­ria­łu gene­tycz­ne­go ani cech szcze­gól­nych i róż­no­rod­no­ści orga­ni­zmów na tym świe­cie, podob­nie jak bez prze­nie­sie­nia pył­ku na słu­pek kwia­tu nie ma wio­sną nowych różo­wych magno­lii na sze­ro­kich bul­wa­rach Pary­ża ani wcze­snych żół­to-bia­łych pier­wiosn­ków na łagod­nych zbo­czach zie­lo­ne­go Lasu Wiedeńskiego.

Bez two­jej cie­płej ręki na mojej szyi nie ma nas.

Nie doty­ka­łeś mnie już od tygodni.

Przed kil­ku­na­sto­ma dnia­mi tyl­ko raz, krót­ko, niby przy okazji.

Trą­ci­łeś moje stru­ny przy wersach:

‘Dla­cze­go nie być zwy­czaj­nym i nie kochać pro­stych rzeczy? 

Dla­cze­go każ­dy musi być nume­rem jeden? 

Co ład­ne­go ma w sobie poli­czek pokry­ty pla­ma­mi?’[2]

Moje cia­ło krót­ko zawi­bro­wa­ło w D‑dur pod­czas inter­pre­ta­cji kul­to­we­go utwo­ru Mila­di­na Šobi­cia, a potem, takie pod­eks­cy­to­wa­ne i pobu­dzo­ne, zosta­ło zno­wu odsta­wio­ne w kąt poko­ju, żeby prze­my­śleć swój sys­tem war­to­ści, któ­ry po wysłu­cha­niu tych spo­łecz­nie zaan­ga­żo­wa­nych wer­sów roz­padł się na set­ki prze­ciw­staw­nych prze­ko­nań, podob­nie do rów­no­le­głych wymia­rów i wszech­świa­tów wewnątrz czar­nych dziur jak w fil­mie „Inter­stel­lar” albo synaps w mózgu trzy­lat­ka, któ­re­go mal­tre­tu­je mat­ka, tłu­cze go po skro­niach i wrzesz­czy, że jest ‘nie­do­ro­bio­nym śmie­ciem’, ale też że prze­cież ‘kocha go naj­bar­dziej na świe­cie’. Jeśli wie­rzyć współ­cze­snym bada­niom z zakre­su psy­chia­trii, chło­piec z powo­du takie­go wycho­wa­nia skoń­czy naj­praw­do­po­dob­niej z jakimś trud­nym do sko­ry­go­wa­nia zabu­rze­niem oso­bo­wo­ści nar­cy­stycz­nej i z pogra­ni­cza z wiąz­ki B.

‘Dla­cze­go nie być zwy­czaj­nym i nie kochać pro­stych rzeczy?’

Sie­dzę w kącie i patrzę na cie­bie zamy­ślo­ne­go po dru­giej stro­nie pokoju.

Tak, jak­byś tymi wer­sa­mi sam sie­bie wpra­wił w zakłopotanie.

Już od dłuż­sze­go cza­su oba­wiasz się, że wszyst­ko co powiesz, może być nie­wła­ści­wie odebrane.

Z pew­no­ścią cięż­ko jest żyć z taką świa­do­mo­ścią, że każ­de sło­wo jest lepiej lub gorzej obli­czo­ną kal­ku­la­cją w świe­cie biz­ne­su, w któ­rym nie ma lewej ani pra­wej, wscho­du ani zachodu.

Tyl­ko loże VIP bez­po­śred­nio przed sce­ną, z pierw­szym napo­jem wli­czo­nym w cenę bile­tu, wypi­ja­nym przez ‘naj­pięk­niej­sze, ale napraw­dę naj­pięk­niej­sze kobie­ty na świe­cie’, jak zwy­kłeś mawiać, pod­czas gdy ja gra­łam ‘ona jest dla mnie całym dobrem, jakie znam’, a ty w prze­rwach mię­dzy nume­ra­mi opo­wia­da­łeś kawa­ły[3] o swo­jej żonie, któ­ra też kie­dyś była pięk­na, a teraz spa­ce­ru­je przez mia­sto ze swo­ją mat­ką i wąsa­mi pod nosem jak u Milo Hrni­cia[4], co jest zabaw­ne, ponie­waż u kobiet zwięk­sza się stę­że­nie testo­ste­ro­nu we krwi, gdy zbli­ża­ją się do meno­pau­zy, a to niko­mu nie wyda­je się atrak­cyj­ne, dla­te­go klu­czo­wą spra­wą jest, jak ty to mówisz, kochać teraz, wła­śnie teraz, na tym kon­cer­cie, dopó­ki jest się mło­dym, zna­leźć tę parę oczu, któ­re błysz­czą jakimś szcze­gól­nym bla­skiem wśród wszyst­kich innych oczu, podejść do nich z pio­sen­ką, a potem, jak ty to mówisz, ‘spu­ścić nie­co wzrok z tych oczu i przejść do cen­trum roz­ryw­ki i rekre­acji’, uwa­ża­jąc przy tym, żeby two­ja żona nie zauwa­ży­ła, na co patrzysz, tak czę­sto mówi­łeś, cho­ciaż ja nigdy nie potra­fi­łam usta­lić, czy wygła­sza­ne przez cie­bie stwier­dze­nia były auten­tycz­ne, czy były szcze­re, czy zapro­jek­to­wa­ne w celu oży­wie­nia kon­kret­nej publicz­no­ści, przed któ­rą wystę­po­wa­li­śmy, ujmę to para­fra­zu­jąc tekst pio­sen­ki ‘moje kocha­nie, okła­mu­ję same­go sie­bie, że mi lepiej, gdy jestem sam’.

Ale czy nie jest hipo­kry­zją oskar­ża­nie cię o kal­ku­la­cję, sko­ro nawet ja nie byłam do koń­ca prze­ko­na­na, czy odna­la­złam się w spe­cy­ficz­nej muzycz­nej eks­pre­sji, któ­rą pre­zen­tu­jąc zwie­dzi­li­śmy każ­de mia­sto i gmi­nę w tym kra­ju, nie wspo­mi­na­jąc o par­kach miej­skich i teatrach w Syd­ney i Mel­bo­ur­ne w 2013 roku.

Pomi­mo tego, nie odróż­nia­łam bia­łych namio­tów ani par­ków miej­skich z tani­mi gło­śni­ka­mi, lany­mi lage­ra­mi i bur­ge­ra­mi od sali sym­fo­nicz­nych z wyso­kiej kla­sy gło­śni­ka­mi koak­sjal­ny­mi i pięt­na­sto­mi­nu­to­wy­mi prze­rwa­mi na szyb­ki kie­li­szek sau­vi­gnon blanc.

Nie odróż­nia­łam mia­sta Pakrac, wsi Pito­ma­ča i ich przy­do­mo­wych ogród­ków, instru­men­tów: tam­bur i biser­nic z ich dzie­się­cio­zgło­skow­ca­mi, weso­ły­mi przy­śpiew­ka­mi i pie­śnia­mi od suit wio­lon­cze­lo­wych Bacha i mote­tów z kościo­łów Wied­nia albo Salzburga.

Nie odróż­nia­łam nut, któ­re opa­no­wu­je się na egza­mi­ny na aka­de­miach muzycz­nych od kom­po­zy­cji pro­stych melo­dii ludo­wych, wszyst­ko to jest kwe­stią gustu, kom­for­tu, przy­zwy­cza­je­nia, wycho­wa­nia i kon­tek­stu spo­łecz­ne­go, więc wycho­dzi­łam razem z tobą do publicz­no­ści, przed któ­rą wystę­po­wa­li­śmy dzień za dniem, rze­tel­nie wyko­nu­jąc swo­ją pra­cę, tak jak rze­tel­nie wyko­ny­wał swo­ją pra­cę twój ojciec astro­nau­ta, pilot waha­dłow­ca kosmicz­ne­go i two­ja mat­ka pri­ma­ba­le­ri­na teatru naro­do­we­go. O, par­don­nez moi, popraw­ka, ona nie była balet­ni­cą, tak jak i twój ojciec nie był pilo­tem stat­ków kosmicz­nych, tyl­ko mala­rzem[5], co praw­do­po­dob­nie było powo­dem tego, że roz­wi­ną­łeś w sobie wraż­li­wość kla­so­wą i zain­te­re­so­wa­nie losem innych ludzi, rozu­mia­łeś, co zna­czy dawać im coś, co kocha­ją i roz­po­zna­ją jako swo­je, zawrzeć prze­kaz w kom­po­zy­cji muzycz­nej, któ­ra ubar­wi ich życie.

I dla­te­go, zarów­no ty, jak i ja, wie­my, co to zna­czy słu­chać ludzi, a nie natych­mia­sto­wo i bez­re­flek­syj­nie wyra­żać na ich temat war­to­ściu­ją­ce sądy w opar­ciu o kon­tekst, z jakie­go wyra­sta­ją albo muzy­kę, jakiej słu­cha­ją. Ponie­waż, choć na pierw­szy rzut oka to nie musi być oczy­wi­ste, wszyst­ko jest tym, czym jest. To zna­czy, że wio­lon­cze­la jest napraw­dę wio­lon­cze­lą, tak jak gita­ra jest gita­rą, aria arią, a pieśń ludo­wa pie­śnią ludo­wą, i odwrot­nie, to, co czymś jest, nie jest tym, czym nie jest, na przy­kład sona­ta to nie chan­son, skrzyp­ce nie są akor­de­onem, ani lager nie jest char­don­nay, zatem praw­da nie jest kłam­stwem ani kłam­stwo nie jest prawdą.

A napraw­dę, ale to napraw­dę praw­dą jest, że to dość popie­przo­ne, gdy w nie­wła­ści­wym miej­scu bro­ni się dro­gich i bli­skich ludzi o podob­nych zapatrywaniach.

Któ­rzy mówią, że ryzy­ko­wa­li swo­je życie z naj­lep­szy­mi inten­cja­mi, ale w prze­klę­tych oko­licz­no­ściach i z nie­wła­ści­wą naszyw­ką na mun­du­rze, pod sztan­da­rem nie­koń­czą­ce­go się histo­rycz­ne­go tasiem­ca, w któ­rym za każ­dym, ale dosłow­nie za każ­dym razem, zno­wu oka­zu­je się:

Że wszyst­kie woj­ny mają swo­je ofiary.

I że wszyst­kie ofia­ry mają swo­ich oprawców.

A wszy­scy opraw­cy mają swo­ich przełożonych.

Któ­rzy naj­czę­ściej wie­dzą, gdzie dokład­nie opraw­cy opróż­nia­li maga­zyn­ki, pod­ci­na­li gar­dła i grze­ba­li cia­ła[6].

I że okrop­ność każ­de­go zako­pa­ne­go cia­ła, jak pora­ża­ją­ca by ona nie była, moż­na ukryć przed okrop­no­ścią idei, w imię któ­rej cia­ło zosta­ło zako­pa­ne, o któ­rej decy­do­wa­li jacyś tam, jak ty to mówisz, ‘dziw­ni ludzie o dziw­nych nazwi­skach’, któ­rzy, tak jak król Dun­can pod­czas roz­mo­wy z Mak­be­tem, przy­zna­ją, że cza­sa­mi napraw­dę cho­ler­nie trud­ną sztu­ką jest wyczy­ta­nie z twa­rzy czło­wie­ka myśli krą­żą­cych mu po w głowie.

To musi być nie­źle popie­przo­ne odróż­niać te ich mil­czą­ce twa­rze od histo­rii krwa­wych dia­lek­tyk, w któ­rych utknę­li. I to, że nawet wie­lo­let­nie, żmud­ne bada­nia i ana­li­zy porów­naw­cze doty­czą­ce tej samej histo­rii nie są wystar­cza­ją­co cen­ny­mi dowo­da­mi dla two­je­go ser­ca, któ­re czu­je inaczej.

Któ­re prze­ko­pa­ło­by i prze­li­czy­ło­by już prze­li­czo­nych oraz uru­cho­mi­ło naka­zy na prze­pro­wa­dze­nie meta­fo­rycz­nych autop­sji pośmiert­nych szcząt­ków 80 tysię­cy prze­szłych, zakoń­czo­nych żywo­tów[7].

A jed­no­cze­śnie twier­dzisz, że trze­ba patrzeć w przy­szłość, a nie wra­cać do tego, co było.

W przy­szłość, na ryn­ko­wy świat ryn­ko­wych praw.

Od wie­lu dni sie­dzę w kącie i patrzę na cie­bie zamy­ślo­ne­go po dru­giej stro­nie pokoju.

W oba­wie, że wszyst­ko, co powiesz, zosta­nie źle zinterpretowane.

Więc lepiej mówić jak najmniej.

I prze­pro­wa­dzić refe­ren­dum w spra­wie każ­dej muzycz­nej play­li­sty, nuty i brzmienia.

Ode­grać popu­li­stycz­ny instru­men­tal­ny kawa­łek o cudzych emo­cjach albo zra­nio­nym ego.

Pew­nym gło­sem zapy­tać publicz­ność, co chce teraz zaśpiewać.

Posłu­chać naj­gło­śniej­szych krzy­ków pija­nych w pierw­szym rzę­dzie sek­cji VIP.

I zaśpie­wać zno­wu to o Milo Hrni­ciu na ustach two­jej żony.

Albo o tym, że gra­ni­ca jest świętością.

A pań­stwo naj­gor­szym z moż­li­wych wład­ców ekonomii.

Albo o tym, że ‘swo­je kochasz, kochasz naj­bar­dziej’.

Bo zawsze muszą być nasi i inni.

I że w taką miłość nie ma pra­wa inge­ro­wać nikt, ani pań­stwo, ani pra­wo, ani kto­kol­wiek inny.

Bez wzglę­du na to, czy mał­żeń­stwo jest har­mo­nij­ne, czy peł­ne cio­sów, popy­cha­nia i przekleństw.

Może­my też tak śpie­wać dalej po zakoń­cze­niu kon­cer­tu, na dru­gi, a potem trze­ci bis.

W zachwy­cie wpi­sać emo­cjo­nal­ne wer­sy w konstytucję.

O roz­sze­rze­niu praw pre­zy­den­ta, a z cza­sem, jak to zazwy­czaj bywa, o wydłu­że­niu kadencji.

I tań­czyć dum­nie ku przyszłości.

Do ryt­mu Wol­no­ścio­wej Par­tii Austrii, fran­cu­skie­go Fron­tu Naro­do­we­go, Fide­szu Orba­na i z psy­cho­pa­ta­mi z pol­skie­go Pra­wa i Sprawiedliwości.

Z nadzie­ją, że publicz­ność od zbyt dużej ilo­ści lage­ra, wina, bia­łych Marl­bo­ro i złej ojczyź­nia­no-neo­li­be­ral­nej dema­go­gii popad­nie w amne­zję i zapo­mni o byłych poli­ty­kach, któ­rych za bar­dzo kocha­ła i czu­ła, i pra­wie zemdle­je wyczer­pa­na i oszo­ło­mio­na na par­te­rze, try­bu­nach i w toi-toiach, nie­zdol­na do tego, żeby wró­cić auta­mi do domu.

Tym­cza­sem par­ko­metr na tere­nie pry­wat­ne­go par­kin­gu w Stre­fie I, naby­ty w skom­pli­ko­wa­nych i nie­ty­po­wych oko­licz­no­ściach, nabi­ja w nieskończoność.

15 kun[8] za godzi­nę, plus bonu­sy za nad­uży­cia prawa.

Tam, gdzie jest popyt, jest podaż.

Daw­no, daw­no temu wie­rzy­łam w to, że par­kin­gi nie powin­ny być pry­wat­ne, tyl­ko miejskie.

A teraz nie jestem już pew­na, co mam dalej myśleć.

O tobie. O sobie. O nas.

*Infor­ma­cje w przy­pi­sach zosta­ły przy­go­to­wa­ne przez Autor­kę spe­cjal­nie do pol­skiej wer­sji językowej.

PRAWA AUTORSKIE: Wszel­kie pra­wa zastrzeżone.

Prze­kład z języ­ka chor­wac­kie­go: Gabrie­la Abrasowicz

[1] MIROSLAV ŠKORO – chor­wac­ki poli­tyk, przed­się­bior­ca i muzyk. Jego muzy­ka cha­rak­te­ry­zu­je się dźwię­ka­mi tra­dy­cyj­ne­go sła­woń­skie­go instru­men­tu ‘tam­bu­ri­ca‘. Od 1995 do 1997 roku był kon­su­lem gene­ral­nym Repu­bli­ki Chor­wa­cji na Węgrzech. Pro­wa­dził kil­ka wła­snych firm, a od 2001 do 2006 roku był pre­ze­sem spół­ki akcyj­nej Cro­atia Records. Był pomy­sło­daw­cą i pro­wa­dzą­cym dwóch pro­gra­mów muzycz­no-roz­ryw­ko­wych emi­to­wa­nych na ante­nie Tele­wi­zji Chor­wac­kiej HTV („Pań­stwo, wieś, mia­sto” i „Zaśpie­waj moją pio­sen­kę”). Został wybra­ny w wybo­rach par­la­men­tar­nych w 2007 roku i był przed­sta­wi­cie­lem Chor­wac­kiej Wspól­no­ty Demo­kra­tycz­nej HDZ. W 2019 roku został współ­pra­cow­ni­kiem pod­czas kur­su „Wpro­wa­dze­nie do eko­no­mii” na stu­diach eko­no­micz­nych w Cen­trum Uni­wer­sy­tec­kim w Vara­ždi­nie. W czerw­cu 2019 roku ogło­sił swo­ją kan­dy­da­tu­rę na pre­zy­den­ta Repu­bli­ki Chor­wa­cji. Od lute­go 2020 roku jest prze­wod­ni­czą­cym par­tii Ruch Ojczyź­nia­ny (Domo­vin­ski pokret).

[2] Pio­sen­ka czar­no­gór­skie­go arty­sty Mila­di­na Šobi­cia Džem­per za vino­grad (pol. Swe­ter do wino­ro­śli), któ­ra mówi o pro­sto­cie życia i pięk­nie odkry­wa­nym w skromności.

[3] Miro­slav Ško­ro, cho­ciaż ucho­dzi za czło­wie­ka elo­kwent­ne­go, jest przede wszyst­kim arty­stą estra­do­wym, któ­ry bar­dzo dobrze wie, jak zacho­wy­wać się przed okre­ślo­ną publicz­no­ścią. Czę­sto na swo­ich kon­cer­tach, jeśli uzna to za sto­sow­ne, zaba­wia ludzi nie­skom­pli­ko­wa­ny­mi i nie­wy­szu­ka­ny­mi żar­ta­mi, któ­re nie­jed­no­krot­nie ocie­ra­ją się o sek­sizm, wyko­rzy­stu­je w nich tak­że ste­reo­ty­py doty­czą­ce rela­cji dam­sko-męskich. Poda­ne w tek­ście przy­kła­dy to jego ory­gi­nal­ne wypo­wie­dzi z koncertów.

[4] Milo Hrnić jest chor­wac­kim pio­sen­ka­rzem z Dubrow­ni­ka, aktyw­nym w Chor­wac­kiej Par­tii Ludo­wej – Libe­ral­ni Demo­kra­ci (HNS-LD, Hrvat­ska narod­na stran­ka – libe­ral­ni demokrati).

[5]Miro­slav Ško­ro szczy­ci się tym, że pocho­dzi z uczci­wej rodzi­ny robot­ni­czej. W wywia­dach czę­sto wspo­mi­na, że jego ojciec był mala­rzem poko­jo­wym, a jego mat­ka ukoń­czy­ła tyl­ko trzy kla­sy szko­ły podstawowej.

[6] Miro­slav Ško­ro oświad­czył, że uła­ska­wił­by Tomi­sla­va Merče­pa, chor­wac­kie­go dowód­cę wojen­ne­go, któ­ry w 2016 roku został ska­za­ny na 7 lat wię­zie­nia za zbrod­nie wojen­ne wobec serb­skich cywi­lów pod­czas woj­ny w Chor­wa­cji. Jako powód decy­zji o uła­ska­wie­niu podał poważ­ny stan zdro­wia Merče­pa po prze­by­tym uda­rze mózgu. Miro­slav Ško­ro podał rów­nież do publicz­nej wia­do­mo­ści, że nie ma nic prze­ciw­ko uży­ciu insy­gniów woj­sko­wych Chor­wac­kich Sił Obron­nych (HOS, Hrvat­ske obram­be­ne sna­ge), aktyw­nych w pierw­szych dwóch latach woj­ny w Chor­wa­cji i funk­cjo­nu­ją­cych jako woj­sko Chor­wac­kiej Par­tii Pra­wa (HSP, Hrvat­ska stran­ka pra­va), któ­re­go człon­ko­wie otwar­cie chwa­li­li Ante Pave­li­cia – przy­wód­cę ruchu faszy­stow­skie­go i Nie­pod­le­głe­go Pań­stwa Chor­wac­kie­go (NDH, Neza­vi­sna Drža­va Hrvat­ska) oraz marzy­li o tym, żeby Chor­wa­cja ponow­nie roz­sze­rzy­ła się do gra­nic i for­my z cza­sów, kie­dy była faszy­stow­skim tworem.

[7] Miro­slav Ško­ro kil­ka­krot­nie powie­dział, że koniecz­ne jest ponow­ne przej­rze­nie archi­wów i spraw­dze­nie, ile ofiar fak­tycz­nie stra­ci­ło życie w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym Jase­no­vac (ogrom­ną więk­szość pomor­do­wa­nych sta­no­wi­li Ser­bo­wie). Oczy­wi­ście odno­si się to do prze­ko­na­nia, że poda­wa­na ofi­cjal­nie licz­ba jest zawy­żo­na w sto­sun­ku do rzeczywistej.

[8] Oko­ło 2 EUR. W wyni­ku bar­dzo skom­pli­ko­wa­nych histo­rii praw­nych i dziw­nych oko­licz­no­ści Miro­slav Ško­ro sta­je się wła­ści­cie­lem nie­zwy­kle atrak­cyj­nej dział­ki w cen­trum Zagrze­bia, przy jed­nym ze szpi­ta­li. Zie­mia była wcze­śniej wła­sno­ścią mia­sta Zagrzeb. Ško­ro otwo­rzył tam pry­wat­ny par­king w cenie dwa i pół razy wyż­szej niż śred­nia cena w stre­fie parkingowej.

Vedrana Klepica

(ur. 1986, Kuti­na) – chor­wac­ka dra­ma­to­pi­sar­ka i dra­ma­turż­ka. Jej sztu­ki są wysta­wia­ne na deskach teatrów w Chor­wa­cji, Wiel­kiej Bry­ta­nii, Austrii, Niem­czech, Austra­lii i Argen­ty­nie. Zosta­ły prze­ło­żo­ne na język angiel­ski, nie­miec­ki, fran­cu­ski i hisz­pań­ski. Była gościem na kil­ku naj­waż­niej­szych festi­wa­lach poświę­co­nych teatro­wi i dra­ma­to­pi­sar­stwu (The­ater­tref­fen Forum Ber­lin; Neue Stüc­ke Aus Euro­pa, Wies­ba­den; Festi­val Inter­na­cio­nal de Dra­ma­tur­gia Euro­pa + Améri­ca, Buenos Aires; Auto­ren­la­bor The­ater Kon­stanz; Inter­play Austra­lia; Wome­n’s Playw­ri­ghts Inter­na­tio­nal, Sztok­holm i Cape Town). Pra­co­wa­ła w ramach wie­lu pro­jek­tów arty­stycz­nych, w tym m.in.: What is Third, La Casa Ence­di­da, Madrid; The Con­spi­ra­tors & Natio­nal The­atre Stu­dio Lon­don; Tin­der­box The­atre, Bel­fast; Seven Pro­ject, Alter Habi­tus, Pri­šti­na, Ini­ci­ja­ti­va mla­dih za ljud­ska pra­va, Beograd; Lepa Bre­na pro­džekt, Bitef Teatar.

Dotych­czas zre­ali­zo­wa­ne spek­ta­kle na pod­sta­wie jej tek­stów autor­ki to: J.A.T.O, Radio Kun­de­ra, To Fuck Becau­se We Want To, Tra­gi­čna Smrt Eko­nom­skog Ana­li­ti­ča­ra (pol. Tra­gicz­na śmierć ana­li­ty­ka eko­no­micz­ne­go), Nebo je sivo i vidi se ispu­šni dimn­jak tvor­ni­čkog postro­jen­ja (pol. Nie­bo jest sza­re i widać komin wylo­to­wy budyn­ku fabry­ki), Moby play, Bije­li bubre­zi (pol. Bia­łe cyna­der­ki), Naš odgoj (pol. Nasze wycho­wa­nie).

Jej utwór Bia­łe cyna­der­ki uka­zał się w zbio­rze (Nie tyl­ko) frag­men­ty. Wybór nowych dra­ma­tów chor­wac­kich (2019).