Autor VEDRANA KLEPICA
Nie jestem już pewna, co mam dalej myśleć.
Ani o tobie, ani o sobie.
Godziny stają się zbyt długie.
A ten pokój coraz mniejszy.
Przyciska sufitem wszystkich nas, którzy w nim przebywają.
Sufit obniżył się dziś o kolejne dziesięć centymetrów.
Albo przynajmniej tak się wydaje.
Ale przyciska poważnie.
Powietrze jest tutaj rzadkie i parne.
Każda jego cząsteczka wydaje się być oddalona o całe metry od drugiej.
Jak na szczytach Mont Blanc albo argentyńskiej Aconcagui.
Cisza wślizguje się głęboko w kości.
Nie wiem, czy dziś jest niedziela, czy środa.
Siedzę w kącie i nie śledzę już nazw dni tygodnia.
Czy dziś jest środa, czy niedziela?
To już mówiłaś.
Powiedziałam na głos? Czy wydałam z siebie jakiś dźwięk?
Czy tylko o tym pomyślałam?
Nie wiem.
Co, jeśli wszystko zapomnę?
Jeśli zapomnę wszystko to, co do tej pory umiałam robić?
Jeśli przyzwyczaję się do tej pieprzonej samotności.
Jeśli stanie się dla mnie normą?
Co, jeśli zapomnę, czym jest dotyk?
Bez którego, jak wielokrotnie udowodniła nauka, nie ma życia.
Bez silnego oplatania cząsteczki DNA wokół białek histonowych nie ma chromosomów, materiału genetycznego ani cech szczególnych i różnorodności organizmów na tym świecie, podobnie jak bez przeniesienia pyłku na słupek kwiatu nie ma wiosną nowych różowych magnolii na szerokich bulwarach Paryża ani wczesnych żółto-białych pierwiosnków na łagodnych zboczach zielonego Lasu Wiedeńskiego.
Bez twojej ciepłej ręki na mojej szyi nie ma nas.
Nie dotykałeś mnie już od tygodni.
Przed kilkunastoma dniami tylko raz, krótko, niby przy okazji.
Trąciłeś moje struny przy wersach:
‘Dlaczego nie być zwyczajnym i nie kochać prostych rzeczy?
Dlaczego każdy musi być numerem jeden?
Co ładnego ma w sobie policzek pokryty plamami?’[2]
Moje ciało krótko zawibrowało w D‑dur podczas interpretacji kultowego utworu Miladina Šobicia, a potem, takie podekscytowane i pobudzone, zostało znowu odstawione w kąt pokoju, żeby przemyśleć swój system wartości, który po wysłuchaniu tych społecznie zaangażowanych wersów rozpadł się na setki przeciwstawnych przekonań, podobnie do równoległych wymiarów i wszechświatów wewnątrz czarnych dziur jak w filmie „Interstellar” albo synaps w mózgu trzylatka, którego maltretuje matka, tłucze go po skroniach i wrzeszczy, że jest ‘niedorobionym śmieciem’, ale też że przecież ‘kocha go najbardziej na świecie’. Jeśli wierzyć współczesnym badaniom z zakresu psychiatrii, chłopiec z powodu takiego wychowania skończy najprawdopodobniej z jakimś trudnym do skorygowania zaburzeniem osobowości narcystycznej i z pogranicza z wiązki B.
‘Dlaczego nie być zwyczajnym i nie kochać prostych rzeczy?’
Siedzę w kącie i patrzę na ciebie zamyślonego po drugiej stronie pokoju.
Tak, jakbyś tymi wersami sam siebie wprawił w zakłopotanie.
Już od dłuższego czasu obawiasz się, że wszystko co powiesz, może być niewłaściwie odebrane.
Z pewnością ciężko jest żyć z taką świadomością, że każde słowo jest lepiej lub gorzej obliczoną kalkulacją w świecie biznesu, w którym nie ma lewej ani prawej, wschodu ani zachodu.
Tylko loże VIP bezpośrednio przed sceną, z pierwszym napojem wliczonym w cenę biletu, wypijanym przez ‘najpiękniejsze, ale naprawdę najpiękniejsze kobiety na świecie’, jak zwykłeś mawiać, podczas gdy ja grałam ‘ona jest dla mnie całym dobrem, jakie znam’, a ty w przerwach między numerami opowiadałeś kawały[3] o swojej żonie, która też kiedyś była piękna, a teraz spaceruje przez miasto ze swoją matką i wąsami pod nosem jak u Milo Hrnicia[4], co jest zabawne, ponieważ u kobiet zwiększa się stężenie testosteronu we krwi, gdy zbliżają się do menopauzy, a to nikomu nie wydaje się atrakcyjne, dlatego kluczową sprawą jest, jak ty to mówisz, kochać teraz, właśnie teraz, na tym koncercie, dopóki jest się młodym, znaleźć tę parę oczu, które błyszczą jakimś szczególnym blaskiem wśród wszystkich innych oczu, podejść do nich z piosenką, a potem, jak ty to mówisz, ‘spuścić nieco wzrok z tych oczu i przejść do centrum rozrywki i rekreacji’, uważając przy tym, żeby twoja żona nie zauważyła, na co patrzysz, tak często mówiłeś, chociaż ja nigdy nie potrafiłam ustalić, czy wygłaszane przez ciebie stwierdzenia były autentyczne, czy były szczere, czy zaprojektowane w celu ożywienia konkretnej publiczności, przed którą występowaliśmy, ujmę to parafrazując tekst piosenki ‘moje kochanie, okłamuję samego siebie, że mi lepiej, gdy jestem sam’.
Ale czy nie jest hipokryzją oskarżanie cię o kalkulację, skoro nawet ja nie byłam do końca przekonana, czy odnalazłam się w specyficznej muzycznej ekspresji, którą prezentując zwiedziliśmy każde miasto i gminę w tym kraju, nie wspominając o parkach miejskich i teatrach w Sydney i Melbourne w 2013 roku.
Pomimo tego, nie odróżniałam białych namiotów ani parków miejskich z tanimi głośnikami, lanymi lagerami i burgerami od sali symfonicznych z wysokiej klasy głośnikami koaksjalnymi i piętnastominutowymi przerwami na szybki kieliszek sauvignon blanc.
Nie odróżniałam miasta Pakrac, wsi Pitomača i ich przydomowych ogródków, instrumentów: tambur i bisernic z ich dziesięciozgłoskowcami, wesołymi przyśpiewkami i pieśniami od suit wiolonczelowych Bacha i motetów z kościołów Wiednia albo Salzburga.
Nie odróżniałam nut, które opanowuje się na egzaminy na akademiach muzycznych od kompozycji prostych melodii ludowych, wszystko to jest kwestią gustu, komfortu, przyzwyczajenia, wychowania i kontekstu społecznego, więc wychodziłam razem z tobą do publiczności, przed którą występowaliśmy dzień za dniem, rzetelnie wykonując swoją pracę, tak jak rzetelnie wykonywał swoją pracę twój ojciec astronauta, pilot wahadłowca kosmicznego i twoja matka primabalerina teatru narodowego. O, pardonnez moi, poprawka, ona nie była baletnicą, tak jak i twój ojciec nie był pilotem statków kosmicznych, tylko malarzem[5], co prawdopodobnie było powodem tego, że rozwinąłeś w sobie wrażliwość klasową i zainteresowanie losem innych ludzi, rozumiałeś, co znaczy dawać im coś, co kochają i rozpoznają jako swoje, zawrzeć przekaz w kompozycji muzycznej, która ubarwi ich życie.
I dlatego, zarówno ty, jak i ja, wiemy, co to znaczy słuchać ludzi, a nie natychmiastowo i bezrefleksyjnie wyrażać na ich temat wartościujące sądy w oparciu o kontekst, z jakiego wyrastają albo muzykę, jakiej słuchają. Ponieważ, choć na pierwszy rzut oka to nie musi być oczywiste, wszystko jest tym, czym jest. To znaczy, że wiolonczela jest naprawdę wiolonczelą, tak jak gitara jest gitarą, aria arią, a pieśń ludowa pieśnią ludową, i odwrotnie, to, co czymś jest, nie jest tym, czym nie jest, na przykład sonata to nie chanson, skrzypce nie są akordeonem, ani lager nie jest chardonnay, zatem prawda nie jest kłamstwem ani kłamstwo nie jest prawdą.
A naprawdę, ale to naprawdę prawdą jest, że to dość popieprzone, gdy w niewłaściwym miejscu broni się drogich i bliskich ludzi o podobnych zapatrywaniach.
Którzy mówią, że ryzykowali swoje życie z najlepszymi intencjami, ale w przeklętych okolicznościach i z niewłaściwą naszywką na mundurze, pod sztandarem niekończącego się historycznego tasiemca, w którym za każdym, ale dosłownie za każdym razem, znowu okazuje się:
Że wszystkie wojny mają swoje ofiary.
I że wszystkie ofiary mają swoich oprawców.
A wszyscy oprawcy mają swoich przełożonych.
Którzy najczęściej wiedzą, gdzie dokładnie oprawcy opróżniali magazynki, podcinali gardła i grzebali ciała[6].
I że okropność każdego zakopanego ciała, jak porażająca by ona nie była, można ukryć przed okropnością idei, w imię której ciało zostało zakopane, o której decydowali jacyś tam, jak ty to mówisz, ‘dziwni ludzie o dziwnych nazwiskach’, którzy, tak jak król Duncan podczas rozmowy z Makbetem, przyznają, że czasami naprawdę cholernie trudną sztuką jest wyczytanie z twarzy człowieka myśli krążących mu po w głowie.
To musi być nieźle popieprzone odróżniać te ich milczące twarze od historii krwawych dialektyk, w których utknęli. I to, że nawet wieloletnie, żmudne badania i analizy porównawcze dotyczące tej samej historii nie są wystarczająco cennymi dowodami dla twojego serca, które czuje inaczej.
Które przekopałoby i przeliczyłoby już przeliczonych oraz uruchomiło nakazy na przeprowadzenie metaforycznych autopsji pośmiertnych szczątków 80 tysięcy przeszłych, zakończonych żywotów[7].
A jednocześnie twierdzisz, że trzeba patrzeć w przyszłość, a nie wracać do tego, co było.
W przyszłość, na rynkowy świat rynkowych praw.
Od wielu dni siedzę w kącie i patrzę na ciebie zamyślonego po drugiej stronie pokoju.
W obawie, że wszystko, co powiesz, zostanie źle zinterpretowane.
Więc lepiej mówić jak najmniej.
I przeprowadzić referendum w sprawie każdej muzycznej playlisty, nuty i brzmienia.
Odegrać populistyczny instrumentalny kawałek o cudzych emocjach albo zranionym ego.
Pewnym głosem zapytać publiczność, co chce teraz zaśpiewać.
Posłuchać najgłośniejszych krzyków pijanych w pierwszym rzędzie sekcji VIP.
I zaśpiewać znowu to o Milo Hrniciu na ustach twojej żony.
Albo o tym, że granica jest świętością.
A państwo najgorszym z możliwych władców ekonomii.
Albo o tym, że ‘swoje kochasz, kochasz najbardziej’.
Bo zawsze muszą być nasi i inni.
I że w taką miłość nie ma prawa ingerować nikt, ani państwo, ani prawo, ani ktokolwiek inny.
Bez względu na to, czy małżeństwo jest harmonijne, czy pełne ciosów, popychania i przekleństw.
Możemy też tak śpiewać dalej po zakończeniu koncertu, na drugi, a potem trzeci bis.
W zachwycie wpisać emocjonalne wersy w konstytucję.
O rozszerzeniu praw prezydenta, a z czasem, jak to zazwyczaj bywa, o wydłużeniu kadencji.
I tańczyć dumnie ku przyszłości.
Do rytmu Wolnościowej Partii Austrii, francuskiego Frontu Narodowego, Fideszu Orbana i z psychopatami z polskiego Prawa i Sprawiedliwości.
Z nadzieją, że publiczność od zbyt dużej ilości lagera, wina, białych Marlboro i złej ojczyźniano-neoliberalnej demagogii popadnie w amnezję i zapomni o byłych politykach, których za bardzo kochała i czuła, i prawie zemdleje wyczerpana i oszołomiona na parterze, trybunach i w toi-toiach, niezdolna do tego, żeby wrócić autami do domu.
Tymczasem parkometr na terenie prywatnego parkingu w Strefie I, nabyty w skomplikowanych i nietypowych okolicznościach, nabija w nieskończoność.
15 kun[8] za godzinę, plus bonusy za nadużycia prawa.
Tam, gdzie jest popyt, jest podaż.
Dawno, dawno temu wierzyłam w to, że parkingi nie powinny być prywatne, tylko miejskie.
A teraz nie jestem już pewna, co mam dalej myśleć.
O tobie. O sobie. O nas.
*Informacje w przypisach zostały przygotowane przez Autorkę specjalnie do polskiej wersji językowej.
PRAWA AUTORSKIE: Wszelkie prawa zastrzeżone.
Przekład z języka chorwackiego: Gabriela Abrasowicz
[1] MIROSLAV ŠKORO – chorwacki polityk, przedsiębiorca i muzyk. Jego muzyka charakteryzuje się dźwiękami tradycyjnego sławońskiego instrumentu ‘tamburica‘. Od 1995 do 1997 roku był konsulem generalnym Republiki Chorwacji na Węgrzech. Prowadził kilka własnych firm, a od 2001 do 2006 roku był prezesem spółki akcyjnej Croatia Records. Był pomysłodawcą i prowadzącym dwóch programów muzyczno-rozrywkowych emitowanych na antenie Telewizji Chorwackiej HTV („Państwo, wieś, miasto” i „Zaśpiewaj moją piosenkę”). Został wybrany w wyborach parlamentarnych w 2007 roku i był przedstawicielem Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej HDZ. W 2019 roku został współpracownikiem podczas kursu „Wprowadzenie do ekonomii” na studiach ekonomicznych w Centrum Uniwersyteckim w Varaždinie. W czerwcu 2019 roku ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta Republiki Chorwacji. Od lutego 2020 roku jest przewodniczącym partii Ruch Ojczyźniany (Domovinski pokret).
[2] Piosenka czarnogórskiego artysty Miladina Šobicia Džemper za vinograd (pol. Sweter do winorośli), która mówi o prostocie życia i pięknie odkrywanym w skromności.
[3] Miroslav Škoro, chociaż uchodzi za człowieka elokwentnego, jest przede wszystkim artystą estradowym, który bardzo dobrze wie, jak zachowywać się przed określoną publicznością. Często na swoich koncertach, jeśli uzna to za stosowne, zabawia ludzi nieskomplikowanymi i niewyszukanymi żartami, które niejednokrotnie ocierają się o seksizm, wykorzystuje w nich także stereotypy dotyczące relacji damsko-męskich. Podane w tekście przykłady to jego oryginalne wypowiedzi z koncertów.
[4] Milo Hrnić jest chorwackim piosenkarzem z Dubrownika, aktywnym w Chorwackiej Partii Ludowej – Liberalni Demokraci (HNS-LD, Hrvatska narodna stranka – liberalni demokrati).
[5]Miroslav Škoro szczyci się tym, że pochodzi z uczciwej rodziny robotniczej. W wywiadach często wspomina, że jego ojciec był malarzem pokojowym, a jego matka ukończyła tylko trzy klasy szkoły podstawowej.
[6] Miroslav Škoro oświadczył, że ułaskawiłby Tomislava Merčepa, chorwackiego dowódcę wojennego, który w 2016 roku został skazany na 7 lat więzienia za zbrodnie wojenne wobec serbskich cywilów podczas wojny w Chorwacji. Jako powód decyzji o ułaskawieniu podał poważny stan zdrowia Merčepa po przebytym udarze mózgu. Miroslav Škoro podał również do publicznej wiadomości, że nie ma nic przeciwko użyciu insygniów wojskowych Chorwackich Sił Obronnych (HOS, Hrvatske obrambene snage), aktywnych w pierwszych dwóch latach wojny w Chorwacji i funkcjonujących jako wojsko Chorwackiej Partii Prawa (HSP, Hrvatska stranka prava), którego członkowie otwarcie chwalili Ante Pavelicia – przywódcę ruchu faszystowskiego i Niepodległego Państwa Chorwackiego (NDH, Nezavisna Država Hrvatska) oraz marzyli o tym, żeby Chorwacja ponownie rozszerzyła się do granic i formy z czasów, kiedy była faszystowskim tworem.
[7] Miroslav Škoro kilkakrotnie powiedział, że konieczne jest ponowne przejrzenie archiwów i sprawdzenie, ile ofiar faktycznie straciło życie w obozie koncentracyjnym Jasenovac (ogromną większość pomordowanych stanowili Serbowie). Oczywiście odnosi się to do przekonania, że podawana oficjalnie liczba jest zawyżona w stosunku do rzeczywistej.
[8] Około 2 EUR. W wyniku bardzo skomplikowanych historii prawnych i dziwnych okoliczności Miroslav Škoro staje się właścicielem niezwykle atrakcyjnej działki w centrum Zagrzebia, przy jednym ze szpitali. Ziemia była wcześniej własnością miasta Zagrzeb. Škoro otworzył tam prywatny parking w cenie dwa i pół razy wyższej niż średnia cena w strefie parkingowej.
(ur. 1986, Kutina) – chorwacka dramatopisarka i dramaturżka. Jej sztuki są wystawiane na deskach teatrów w Chorwacji, Wielkiej Brytanii, Austrii, Niemczech, Australii i Argentynie. Zostały przełożone na język angielski, niemiecki, francuski i hiszpański. Była gościem na kilku najważniejszych festiwalach poświęconych teatrowi i dramatopisarstwu (Theatertreffen Forum Berlin; Neue Stücke Aus Europa, Wiesbaden; Festival Internacional de Dramaturgia Europa + América, Buenos Aires; Autorenlabor Theater Konstanz; Interplay Australia; Women’s Playwrights International, Sztokholm i Cape Town). Pracowała w ramach wielu projektów artystycznych, w tym m.in.: What is Third, La Casa Encedida, Madrid; The Conspirators & National Theatre Studio London; Tinderbox Theatre, Belfast; Seven Project, Alter Habitus, Priština, Inicijativa mladih za ljudska prava, Beograd; Lepa Brena prodžekt, Bitef Teatar.
Dotychczas zrealizowane spektakle na podstawie jej tekstów autorki to: J.A.T.O, Radio Kundera, To Fuck Because We Want To, Tragična Smrt Ekonomskog Analitičara (pol. Tragiczna śmierć analityka ekonomicznego), Nebo je sivo i vidi se ispušni dimnjak tvorničkog postrojenja (pol. Niebo jest szare i widać komin wylotowy budynku fabryki), Moby play, Bijeli bubrezi (pol. Białe cynaderki), Naš odgoj (pol. Nasze wychowanie).
Jej utwór Białe cynaderki ukazał się w zbiorze (Nie tylko) fragmenty. Wybór nowych dramatów chorwackich (2019).