Autor OLJA LOZICA
Droga Anko,
Świat zawisł pod presją niewidzialnego wroga. Czas utknął niczym mucha złapana na lep. Nadszedł moment, żeby ludzie zagrali w grę z ciszą. Ale niestety, większość ludzi podążając za pragnieniami owiniętymi w kolorowe, błyszczące papierki, zapomniała, jak w ogóle można grać w grę z ciszą. Myślą, że cisza to tylko jeden jedyny obraz, przymusowo zatrzymana chwila podczas kichania. Nie słyszą ciszy, gdy się skrada ani gdy biega albo tańczy. Nie słyszą jej nawet wtedy, gdy się śmieje albo pędzi ku jakiejś przygodzie. Ich cisza jest uwięziona w obrazie rozdziawionej gęby nieudolnego krzyku rozpaczy, na tle rdzawego nieba nabrzmiałego od strachu i z rękami zawieszonymi o ponure myśli. I ty, i ja, baliśmy się kiedyś ciszy. Pamiętasz? Ty i ja byliśmy dziećmi, gdy nasze uśmiechy rozpadały się jak sól przy przekleństwach bomb, karabinów i kaemek. Ty i ja byliśmy dziećmi, gdy budziliśmy się pływając w łóżku przez nieskończenie długie zadymione sny pełne głodu, chłodu i grubiaństwa. I ty, i ja, baliśmy się kiedyś ciszy. I nie potrafiliśmy się z nią bawić. Długo była dla nas chwilą spokoju przed nieuniknioną ucieczką. Pojawiała się jako ostrożność w ramionach, wstrzykiwała lodowaty pot w dłonie, otwierała oczy jak okna i zawsze pachniała możliwą śmiercią. A my byliśmy dziećmi i chcieliśmy żyć. Żebyśmy mogli żyć, życie samo nas zmusiło do tego, by uczynić z niej sprzymierzeńca i nauczyć się bawić z ciszą, a nie uciekać od niej. Pamiętasz, kiedy to się stało? Pamiętam, jakby to było wczoraj. Przybyła bez zapowiedzi, zgodnie ze swoim starym, dobrym zwyczajem. Powietrze wokół nas zgęstniało. Gdy tylko zagonili nas do piwnicy, poczuliśmy ją w ustach. Była kwaśna jak cytryna. Zaciskała nam wargi. Nam, dzieciom, cisza znieczuliła języki. Sprawiła, że dorośli coś niespójnie bełkotali. I gdy już się wydawało, że tym razem też zmusi ludzi wokół do wydania z siebie przeraźliwego dźwięku podobnego do gwizdu czajnika, ty przecięłaś ją ostrzem swojego języka. Wypłynął z ciebie potok słów i opisów podróży. Opisywałaś dżungle pełne niesamowicie kolorowych ptaków, drzewa wysokie na ponad sto metrów, opisywałaś rafy koralowe pełne pereł, plaże z piaskiem w kolorze śniegu; opowiadałaś o ludziach, którzy porozumiewają się językiem ptaków, mówiłaś o domach krytych strzechą, zbudowanych na środku morza, mówiłaś i mówiłaś o wszystkim, co przyszło ci do głowy. Cisza stała się nagle brzegiem, od którego odbijamy i łodzią, na której dokądś wyruszamy. Wszyscy słuchaliśmy, jak opowiadasz. Z uśmiechem na twarzy otwierałaś przed nami swoje wymyślone światy. I wciąż powtarzałaś – Czy pamiętacie, jak byliśmy – na szczycie najwyższej góry… Czy pamiętacie, jak byliśmy – w grocie, w której żyją żółte łabędzie… Pamiętacie…? Pamiętacie…? A my odpowiadaliśmy zawsze – Tak, pamiętamy… Pamiętamy… Prawie wszyscy przystaliśmy na tę grę. I wtedy spadła bomba. Pierwsza. Potem druga. Trzecia… Zabawa została wstrzymana, ale tylko na chwilę. Gdy spadła czwarta bomba, to nawet ci bardziej sceptyczni postanowili do nas dołączyć. Bomby rozpryskiwały się nieopodal. Ludzie opisywali miejsca, w których nigdy nie byli, ale widzą je we wspomnieniach, które dopiero się pojawią. Tak właśnie przeżyliśmy tę wojnę. Tak nauczyłaś nas, droga Anko, jak pokochać ciszę o smaku cytryny. Byliśmy dziećmi, a teraz jesteśmy dwoma cieniami na sześciu nogach. Doczekaliśmy czasu, gdy nasze twarze są już pomarszczone jak morze, nasze włosy mają kolor deszczowego nieba, a palce drżą nam jak igły w koronach dziewięćdziesięcioletnich cyprysów. I oto znów stoimy przed wyzwaniem ciszy. Tylko że ta dzisiejsza cisza, jest inna niż tamta. Tamtą ciszą dzieliliśmy się wszyscy, młodzi i starzy, chorzy i zdrowi, wszyscy razem w wąskich, ciemnych piwnicach. Dzieliliśmy się nią. Teraz to zabronione. Tamten wróg zmuszał nas do bycia razem. Ten wróg zmusza nas do rozdzielenia się. Ta cisza nie jest kwaśna, lecz jest pozbawiona smaku jak większość żywności, którą kupujemy w supermarketach. Być może zastanawiasz się – dlaczego o tym wszystkim wspominam? Powiem ci. Powiem ci, że naprawdę wiele wiem. Powiem ci, że wiem o twoich dzieciach rozproszonych po świecie. Powiem ci, że wiem o śmierci twojego męża przed paroma laty. I powiem ci, że wiem, jak przerażające jest patrzenie na zamknięte drzwi, gdy człowiek jest sam. Wiem, jaki smutek wywołuje słuchanie ptasiego śpiewu przez okno, w samotności. Wiem, jak brzmią łzy w głuchym pokoju, gdy jesteś sama. I wiem, jak ponure jest niebo, gdy dziewięćdziesiąty pierwszy rok życia spędzasz w samotności. Zastanawiasz się – skąd to wszystko wiem? „Powiedział mi mały ptaszek” – mawiali nasi rodzice. Pamiętasz? Zastanawiasz się też – kim jestem? Jestem tym, którego dopiero poznasz. Jestem tym, którego niedawno zmarły dziadek nauczył, jak jego przyjaciółka Anka grała w grę z ciszą, wtedy, gdy się bała albo gdy była smutna, samotna. Jestem tym, który obiecał, że też zagra w tę grę. Jestem tym, który wie, że twój zwitek duszy wciąż pamięta, jak trzeba grać z ciszą. Jestem tym, który chciałby, żeby twoja gra z ciszą i moja gra z ciszą razem rzuciły nas w morze przygód. Jestem tym, który zamierza cię często odwiedzać. Będę przychodził wczesnymi porankami. Gdy usłyszysz dzwonek u drzwi, zaczekaj kilka minut. A wtedy znajdziesz mnie na wycieraczce przed drzwiami. Nie otwieraj drzwi bez maseczki i rękawiczek. Chwyć mnie delikatnie, powieś na sznurze do bielizny i zostaw tak do wieczora. Pozwól, żeby umyły mnie wiatr i słońce. Wprowadź mnie do domu na herbatę przed zachodem słońca. I pozwól mi przeprowadzić cię przez wspomnienia, które razem wymyślimy. Jeśli zgodzisz się na to, żebyśmy wyruszyli w drogę, zostaw mi na wycieraczce płatek kwiatu magnolii z tej gałęzi, która sięga do okna twojej sypialni. Będę regularnie przychodził do ciebie w gości. A jeśli zdecydujesz się, żeby chociaż czasem mnie odwiedzić, będę czekał na ciebie pod wycieraczką. Będę uważnie słuchał wypowiadanych przez ciebie słów i będę gotowy na to, żebyśmy przemierzyli wszystkie kontynenty tego świata, a nawet wykąpali się we własnym Rowie Mariańskim bez cienia strachu przed otchłanią. Życzę ci miłego dnia. Twój Towarzysz w ciszy.
To pierwszy list, jaki od Niego otrzymałam. Później przyszło ich jeszcze kilkadziesiąt. Dalej przychodzą. Ja też piszę. Zostawiamy listy pod wycieraczką, tak jak się umówiliśmy… Chociaż teraz już się znamy. Kiedy przychodzi jako listonosz, macham do niego przez okno, a on macha do mnie. Czasami do mnie zadzwoni, żeby sprawdzić, czy nie potrzebuję czegoś ze sklepu. Z listów jednak nie rezygnujemy. Listy to listy… Cudowny chłopak. Taki był też jego dziadek. Długo się przyjaźniliśmy, naprawdę długo. Życie rzuciło nas na inne drogi. Pisaliśmy do siebie latami. Graliśmy w grę – czy pamiętasz. To była nasza szczególna więź, mała tajemnica, żeby osłodzić duszę. I nagle się to urwało. Ja wyszłam za mąż. On się ożenił. Znów się wyprowadził. Tak to już bywa… Nigdy mi nie przyszło do głowy, że pewnego dnia jego wnuk zamieszka w tym mieście i zaprosi mnie do gry… Ale tym jest życie. Grą. Gdy myślisz, że już nic się nie wydarzy, właśnie coś zaczyna się dziać. Gra … Gdy przyszedł ten pierwszy list, to nie mogłam uwierzyć. Przeczytałam go i pomyślałam, że śnię. Wtedy przeczytałam go jeszcze raz. W dalszym ciągu byłam pełna wątpliwości. Wpatrywałam się w te litery, w to ręczne pismo, takie piękne, tradycyjne, w prawdziwą kaligrafię… Rozpłakałam się. To mnie poruszyło… Nie mam komputera. Mam jakiś przedpotopowy telefon komórkowy. I to mi wystarczy. Nigdy nie czułam potrzeby, żeby załatwić sobie coś innego. Jestem staroświecka, wolę książki i patrzenie w oczy podczas rozmowy przy herbacie. Chociaż nie gardzę winem albo rakijką, jeśli jest dobra, domowej roboty… Teraz już nikt mnie nie odwiedza. Tak już jest. Nie tylko w moim przypadku, ale wszystkich… Ta sytuacja jest… Z dziećmi rozmawiam przez telefon. Mam dwie córki. Mieszkają za granicą. Obie mają swoje rodziny. Mam dwóch wspaniałych zięciów, trzech wnuków, jedną wnuczkę i dwie prawnuczki. Nie jestem sama. Wiem, że jakaś część mnie jest tam daleko, setki kilometrów stąd, i że prowadzi przyjemne życie. Jestem wszędzie. Jestem z tego dumna. To wspaniali ludzie. Mają poukładane w głowach. Są dobrzy. Uczciwi. Z tego też jestem dumna… Nie, nie jestem sama, ale byłam bardzo, bardzo samotna… I zapomniałam, na czym polega gra z ciszą. W pewnym momencie pomyślałam, że… Och… Jak dobrze, że istnieją dusze, które potrafią delikatnie wyciągnąć człowieka z koszmaru… Od kiedy do siebie piszemy, o wiele częściej wdycham niebo koloru pomarańczy. Tylko czasami, gdy jest już późno, gdy pies sąsiada wyje do nieba, gdy przypomnę sobie moje dzieci, radość, uśmiechy, gdy przypomnę sobie spotkania, piosenki, przypomina mi się najpierw odległość, a potem to, że nie mogę sobie przypomnieć, jak będzie wyglądał czas po tej ciszy … I wtedy mnie… (Próbuje gwizdać.) Gdy mnie tak ściska w gardle, to ja … (Próbuje gwizdać.) Ćwiczę życie… Przed kilkoma dniami napisał mi w liście – „Gwizdałaś beznadziejnie. Takie krążą plotki. Być może nadszedł czas, żeby to poprawić, gdy poczujesz, jak czai się za tobą cisza”. (Próbuje gwizdać.) No i ćwiczę. (Próbuje gwizdać.) I zamierzam nadal ćwiczyć, ćwiczyć życie, do czasu po tej ciszy. (Gwiżdże.) I przypomnę sobie. Wiem, że dam radę. Muszę.
PRAWA AUTORSKIE: Wszelkie prawa zastrzeżone.
Przekład z języka chorwackiego: Gabriela Abrasowicz
(ur. 1982, Belgrad) – do szkoły podstawowej i średniej uczęszczała na wyspie Korčula, dramaturgię ukończyła na Akademii Sztuki Dramatycznej w Zagrzebiu w 2006 roku. Jako dramaturżka i asystentka reżysera pracowała przy produkcjach realizowanych w Chorwackim Teatrze Narodowym w Zagrzebiu, Chorwackim Teatrze Narodowym w Splicie, Zagrzebskim Teatrze Młodych, Teatrze EXIT, Teatrze &TD, Teatrze Trešnja i innych. Wyreżyserowała spektakle: Reces i ja w Teatrze Exit w Zagrzebiu, Prasac koji gleda u sunce (pol. Świnka, która patrzy w słońce) i Divan dan (pol. Cudowny dzień) w Teatrze im. Marina Držicia w Dubrowniku, Sada je, zapravo, sve dobro (pol. Teraz jest, w zasadzie, wszystko dobrze) i Radnice u gladovanju (pol. Robotnice podczas strajku głodowego) w Zagrzebskim Teatrze Młodych, U znaku vage (pol. Spod znaku Wagi) w Chorwackim Teatrze Narodowym w Zagrzebiu (część omnibusa), Gozba (pol. Uczta) w Chorwackim Teatrze Narodowym w Varaždinie, Vincent w Chorwackim Teatrze Narodowym w Rijece, Nevidljivi grad (pol. Niewidzialne miasto) podczas festiwalu Lato w Splicie, Prvi put kad sam ti vidjela lice (pol. Pierwszy raz, gdy zobaczyłam twoją twarz) w Teatrze &TD, Moja nuklearna ljubav (pol. Moja nuklearna miłość), który powstał w koprodukcji Teatru Rugantino i Teatra Kotar, Šest lica traži autora (pol. Sześć postaci w poszukiwaniu autora) w Chorwackim Teatrze Narodowym w Splicie, Mala Moskva (pol. Mała Moskwa) realizowany w koprodukcji Playdrama i Chorwackiego Teatru Narodowego w Splicie, Regoč w Chorwackim Teatrze Narodowym im. Ivana Zajca w Rijece. Zdobywczyni wielu nagród i wyróżnień.