Autor NINA MITROVIĆ
Starszy mężczyzna po siedemdziesiątce, chodzi po mieszkaniu, przechodzi przez pokoje, podczas gdy dni przechodzą w noce.
Starszy Mężczyzna:
Życie w strachu to nie życie, jeśli do tej pory się nie bałem, to na pewno nie zacznę teraz. Wychodzę pod osłoną nocy, gdy nikogo nie ma, wtedy nikomu nie przeszkadzam, stary człowiek, tylko cień pod uliczną latarnią, wchodzi i wychodzi z ciemności, tak jak moje wspomnienia. Smutek ogarnia mnie coraz bardziej, przez długi czas od niego uciekałem, nie pozwoliłem, żeby mnie złamał. Teraz, gdy wziąłem go w objęcia, zdaję sobie sprawę, że nie on jest dla mnie przeszkodą, że odciąga mnie i blokuje tylko, jeśli go odrzucam.
Wracam do mieszkania, znowu jestem sam i tak całymi dniami. Widuję tylko sąsiadkę z drugiego piętra, matkę wychowującą samotnie dziecko, której jakiś drań obiecał wszystko i poszedł dalej obdzielać inne tą obietnicą. Przynosi mi jedzenie, jest jedyną, która zaoferowała mi pomoc, jestem jej za to wdzięczny i dlatego nie otwieram drzwi, dopóki nie odejdzie, patrzę na nią przez wizjer, macha do mnie i szybko ucieka.
Każdego ranka jestem na balkonie, piję kawę, słucham śpiewu ptaków, obserwuję smutne postacie ciągnące się ulicą. Szukam wzrokiem odważnej, żądnej wrażeń kobiety, gotowej na to, by napić się razem herbaty z termosu na ławce w parku, przespacerować się alejką, przypadkowo się o siebie otrzeć, ona patrzy na mnie i spuszcza głowę, moje serce bije, tak jak biło wtedy, gdy byłem młody. Pamiętam, że kiedy służyłem w Prilepie, uciekłem pewnej nocy z koszar, tarzaliśmy się po polach maków, następnego dnia komendant Spasoje wyciągnął mnie przed wszystkich, rozkazał mi składać i rozkładać pościel na łóżku dwa dni bez przerwy, nie było mi ciężko, myślałem o udach i czerwonych makach, nigdy więcej jej nie widziałem. Pisała do mnie kiedyś, jak przyjechałam do Zagrzebia, była już wtedy zima i miałem syna.
Teraz szukam go po pokojach, nie ma go tu, nie znajdę go, odszedł wiele lat temu, odszedł i już nie wróci. Czasem za nim płaczę, siadam i płaczę, nie mogę przestać, ale w zasadzie nie pozwalam płynąć łzom, tak zostałem wychowany, człowiekowi trudno jest uwolnić się od nawyków, szczególnie tych z dzieciństwa lub młodości, mój syn nie uwolnił się od heroiny. Znalazłem go w jego pokoju, niegdyś dziecięcym. Leżał taki chudy, biały, jego oczy patrzyły na mnie, był znowu jak chłopiec. Potem przyszli ludzie ubrani na biało, zabrali ciało chłopca, nie byłem już ojcem. Tatą.
Szukam go po pokojach, oglądam stare zdjęcia, zastanawiam się, jaki byłby dzisiaj, wystraszony, czy może śmiałby się z tego wszystkiego. Mawiał, że Camus i reszta wszystko zrozumieli, to nonsens. Był taksówkarzem, człowiek z dwoma dyplomami, często mówiłem mu, synu, nie jest źle, przynajmniej możesz porozmawiać z ludźmi, prowadzić normalne rozmowy. A on na mnie spoglądał szklistymi oczami i mówił, tato, normalnych już nie ma. Tak było po wojnie, tak jest i teraz.
W kolejce w sklepie stoją moi byli sąsiedzi, już ich nie rozpoznaję, dlatego to nie jest dla mnie trudne, że nie mogę wyjść przez kilka dni, ich puste oczy mnie dobijają. Patrzą na siebie wilkiem, przecież nic by się im nie stało, gdyby się trochę uśmiechnęli, uśmiechać się jeszcze nie zabronili. Nie warto im nic mówić, próbowałem kiedyś, gdy to wszystko dopiero się zaczęło, powiedzieli mi, starcze, co ty w ogóle robisz na drodze, odejdź stąd, nie widzisz, że możesz zginąć?
Mój dziadek stracił życie podczas wojny, to była wielka wojna, zrównała z ziemią pół Europy, a życie nie stanęło w miejscu, budowaliśmy dalej, mieliśmy chęci, teraz to słowo brzmi dla mnie jak jakieś złudzenie. Może mój syn miał rację mówiąc, normalnych już nie ma, tato.
Staram się pozostać zdrowym na umyśle tak bardzo, jak tylko potrafię, jem zdrowo, uprawiam rekreację, dwadzieścia brzuszków, dziesięć przysiadów, tak robię teraz, a zazwyczaj spaceruję po parku, sam. Patrzę na pary, on chwyta ją za rękę, ona się odsuwa, boi się.
Nie noszę maski, a na moim piętrze wszyscy je mają. Nie oglądam telewizora, wczoraj go wyrzuciłem, wyniosłem z mieszkania o trzeciej rano, żeby nie było nikogo, kto mógłby to zgłosić, zostawiłem obok kontenera, ktoś już go sobie zabrał. Niech mu dobrze służy, niech liczy przypadki śmiertelne, ja od dawna już wiem, że każdy z nas jest śmiertelny. I kruchy.
Jesteśmy nieistotni na tej planecie, która obraca się niezależnie od tego, czy tu jesteśmy, czy nie. Mogłem już umrzeć jak wielu, mój syn, moja żona, była młoda, przechodziła z naszym małym przez zebrę, wpadł na nich pijany świadek z jakiegoś wesela, ona się rzuciła, popchnęła chłopca, uratowała mu życie, chłopiec został bez matki. Żyliśmy dalej, nie poddawaliśmy się, graliśmy w gry, w chowanego, nauczyłem go pisać i czytać, znał wszystkie litery przed pierwszym dniem szkoły, bał się wody, nie pozwalałem mu się bać, kazałem mu machać rękami na płyciźnie, przytrzymywałem, żeby nie utonął. Kiedy pierwszy raz sam przepłynął kawałek, to nie wychodził z wody.
Nie wychodzę z mieszkania, z wyjątkiem tego drobnego oszustwa przed świtem. Nie wiem nawet, dlaczego tu jestem, zamknięty, niczego mi nie brakuje, ale tak jest lepiej, na wszelki wypadek, tak mi powiedzieli i dodali, że nawet kiedy ten okres minie, to ze względu na mój wiek, może lepiej nie wychodzić w ogóle. Pytam dlaczego, lekarka z gotowością odpowiada, jak to dlaczego, czy to nie jest dla mnie jasne, że to jest jedyny sposób na zachowanie zdrowia i życia. Jak mogę je zachować bez powietrza, słońca i nieba, na co mam patrzeć, na ściany i ekran telewizora? Nie jestem tu po to, żeby żyć jak najdłużej, tylko jak najpełniej, żeby poczuć, jak krew krąży w moich żyłach, ponownie się zakochać, przynajmniej jeszcze jeden raz, bez miłości nie ma życia.
W moim mieszkaniu gra muzyka, rozbrzmiewa po pokojach, potykam się o wspomnienia, powraca do mnie moja żona, w ciąży, dłonie ma na brzuchu, przytrzymuje go, jakby miał upaść, pije piwo, na jedno mogę sobie pozwolić, mówię jej, urodzisz pijane dziecko, śmieje się, dziecko jest z nami chwilę później, wszyscy troje jesteśmy na ławce, ławka jest zgniła, dziecko jest teraz chłopcem, skaleczył się o potłuczone szkło, nie płacze, tylko patrzy, jak krew cieknie mu wzdłuż ręki, przytulam go do piersi, tulę, to trwa, chłopiec się nie odsuwa, zostajemy tak jeszcze trochę, chłopiec dorasta. Jak szybko wszystko wraca, gdy dni stają się godzinami, które trwają i trwają, i nie kończą się.
Poranki następują po sobie powoli, balkon staje się oknem, okno staje się korytarzem, korytarz wskazówką, która prawie stoi w miejscu, ale czas wciąż płynie, zbliżam się do światła, zapachu gorącej kawy, wychodzę z papierosem na balkon i wiem, czego na pewno nie zrobię, gdy nadejdzie czas, żeby wyjść na drogę. Wiem, że nie będę chodził sam, potrzebuję jeszcze jednego cienia obok mojego, żebyśmy szli we dwoje, doszli do rzeki, tam są dzieci, ludzie, zwierzęta, tam nie ma policji, tam biorę ją za rękę i ściskam ją długo, aby poczuć, że jesteśmy prawdziwi. Że jednak jesteśmy ludźmi.
PRAWA AUTORSKIE: Wszelkie prawa zastrzeżone.
Przekład z języka chorwackiego: Gabriela Abrasowicz
(ur. 1978, Slavonski Brod) – chorwacka dramatopisarka, dramaturżka i reżyserka teatralna. Ukończyła dramaturgię na Akademii Sztuki Dramatycznej w Zagrzebiu w 2005 roku i scenopisarstwo w London Film School w 2007 roku. Autorka wielu tekstów dramatycznych, z których dwa zdobyły nagrodę Złoty Śmiech na festiwalu Dni Satyry w Zagrzebiu: Komšiluk naglavačke (pol. Sąsiedztwo do góry nogami) w 2003 roku, a Kad se mi mrtvi pokoljemo (pol. Gdy się wszyscy powyrzynamy) w 2005 roku. Jej sztuka Ovaj krevet je prekratak ili Samo fragmenti (pol. To łóżko jest za krótkie lub Tylko fragmenty) w 2005 roku była nominowana do nagrody Nova Drama na Berliner Festspiele, Theatertreffen Stückemarkt, a w 2007 roku została nagrodzona na festiwalu Dni Marulicia. Jest zdobywczynią Nagrody im. Marina Držicia za dramat Susret (pol. Spotkanie) w 2009 roku. Spektakl na podstawie tego tekstu został zaprezentowany w ramach LabFestu w londyńskim Theatre 503 w 2013 roku. W 2018 roku podczas realizacji tej sztuki w Teatrze Exit Nina Mitrović zadebiutowała jako reżyserka. Spektakl jej autorstwa Kako život (pol. Jak życie) wystawił w 2016 roku teatr Moruzgva, a na tych samych deskach zaprezentowany zostanie spektakl na podstawie najnowszego utworu Sve ono što ne znaš o meni (pol. Wszystko to, czego o mnie nie wiesz). Jej sztuki pojawiają się w repertuarach teatrów w Chorwacji, Słowenii, Bośni i Hercegowinie, Macedonii, Austrii, Niemczech, Finlandii, Słowacji i Czechach. W 2019 roku w Teatrze Narodowym w Užicu odbyła się pierwsza serbska premiera spektaklu na bazie tekstu Jak życie (reż. Slavenko Saletović). Jej dramaty były prezentowane na festiwalach w Sibiu i Playwright’s Week w Nowym Jorku.
Jest autorką tekstów przenoszonych także na deski teatrów dziecięcych i lalkowych oraz dramatów radiowych emitowanych jako słuchowiska na antenie Chorwackiego Radia i prezentowanych na międzynarodowych festiwalach w Berlinie, Mediolanie i Zagrzebiu. Projekt Tko ne umre, nije čovjek (pol. Kto nie umrze, nie jest człowiekiem) zdobył na festiwalu Prix Italia specjalne wyróżnienie w kategorii dokumentalnego dramatu radiowego. Jej utwory zostały opublikowane w książkach Komšiluk naglavačke (pol. Sąsiedztwo do góry nogami), Ovaj krevet je prekratak ili samo fragmenti (pol. To łóżko jest za krótkie lub Tylko fragmenty) oraz Drame (pol. Dramaty). Twórczość Niny Mitrović jest tłumaczona na wiele języków europejskich oraz publikowana w antologiach współczesnego dramatu chorwackiego. Utwór To łóżko jest za krótkie lub Tylko fragmenty został opublikowany w zbiorze (Nie tylko) fragmenty. Wybór nowych dramatów chorwackich (2019).
fot. Darren Tighe