MONOVID-19

TEATR WOBEC PANDEMII / MONODRAMY CHORWACKIE W PRZEKŁADZIE NA JĘZYK POLSKI

JEGO LEKCJE NA TEMAT BEZPIECZEŃSTWA

Autor BEATRICA KURBEL

HELENA: Wiem dosko­na­le, co myślisz o zapa­la­niu świec dla kapry­su i o nas, któ­rzy uży­wa­my ich bez uza­sad­nio­ne­go powo­du. Cho­ciaż tych, któ­re teraz zapa­li­łam nie zoba­czysz ani nie poczu­jesz ich sztucz­ne­go zapa­chu, bo dobrze prze­my­śla­łam, gdzie je posta­wię. Wiem, że powie­dział­byś mi, jaka to kiczo­wa­ta, mod­na głu­po­ta i że zbyt wie­lu nie­ostroż­nych ludzi uży­wa tego chcąc stwo­rzyć rze­ko­mo lep­szą atmos­fe­rę, a jed­nak po pro­stu, bez potrze­by i powo­du, posta­no­wi­łam pójść na pew­ne ustęp­stwa. Zanim je zapa­li­łam, usta­li­łam ich naj­mniej ryzy­kow­ną pozy­cję, wystar­cza­ją­co dale­ko od zasłon, kra­wę­dzi komo­dy i przej­ścia. Gdy następ­nym razem się zoba­czy­my, to zna­czy… napraw­dę zoba­czy­my – wte­dy przy oka­zji napo­mknę, że żyję teraz tro­chę ostroż­niej i to będzie ide­al­ny tego przy­kład. Będziesz ze mnie dum­ny, cho­ciaż się do tego nie przy­znasz. Powiesz tyl­ko, że w koń­cu nad­szedł czas, żebym zaczę­ła żyć odpo­wie­dzial­nie, bo prze­cież dzi­siaj, w tych sza­lo­nych cza­sach, skoń­czy­łam okrą­głe pięć­dzie­siąt lat. Albo tak nie powiesz. Jeśli prze­sta­łeś mi liczyć lata i zapo­mnia­łeś, że dziś mam uro­dzi­ny, przez jakiś czas będziesz jesz­cze myślał, że mam oko­ło czter­dziest­ki piąt­ki. To chy­ba ostat­nie uro­dzi­ny, z oka­zji któ­rych zło­ży­łeś mi życze­nia. Wte­dy dziew­czy­ny wycią­ga­ły nas jesz­cze na kola­cje, za któ­re pła­ci­li­śmy, a one nam opo­wia­da­ły o swo­ich egza­mi­nach i pla­nach. Nikt z gości przy sąsied­nich sto­li­kach nie mógł wpaść na to, że za parę godzin się poże­gna­my i pój­dzie­my do swo­ich domów w róż­nych czę­ściach mia­sta, a one pój­dą dalej, spo­tka­ją się ze swo­imi przy­ja­ciół­ka­mi i chło­pa­ka­mi, dum­ne z sie­bie, że jesz­cze raz zje­dli­śmy kola­cję jak daw­niej. Nikt z nas, kto jadł kola­cję i wzno­sił toa­sty tego wie­czo­ra, w tym miej­scu, nie zasta­na­wiał się, gdzie będzie za pięć lat. Ja na pew­no nie wyobra­ża­łam sobie, że Želj­ka i Mir­ta zabio­rą mnie na moje pięć­dzie­sią­te uro­dzi­ny do Rzy­mu. W wie­ku czter­dzie­stu pię­ciu lat sie­dzia­łam z wami we wło­skiej restau­ra­cji, a pięć lat póź­niej usma­ro­wa­łam moją naj­lep­szą jedwab­ną bluz­kę sosem z bazy­lii i pomi­do­rów w samym cen­trum Rzy­mu. Walić to, byłam pija­na i nie­uważ­na. Pie­przę głu­po­ty. Byłam zde­spe­ro­wa­na. W cią­gu tych czte­rech dni zda­łam sobie spra­wę, że moi przy­ja­cie­le codzien­nie roz­ma­wia­ją ze swo­imi dzieć­mi, a nasze cór­ki nie posła­ły ani jed­nej wia­do­mo­ści mimo tego, że wszę­dzie infor­mu­ją o tym, jak wła­śnie we Wło­szech z dnia na dzień rośnie licz­ba potwier­dzo­nych przy­pad­ków zacho­ro­wań. Kie­dy dałam im znać, że wró­ci­my wcze­śniej niż pla­no­wa­li­śmy, Petra napi­sa­ła coś w sty­lu: „Ok, tyl­ko nie pani­kuj­cie. Do zobaczenia”.

Pla­ma pozo­sta­ła, żebym pamię­ta­ła o tym, co sobie obie­ca­łam nad tale­rzem wykwint­ne­go wło­skie­go maka­ro­nu. Oczy­wi­ście, zła­ma­łam tę obiet­ni­cę. Gdy tyl­ko weszłam do domu, pierw­sza do nich zadzwo­ni­łam. Kie­dy im powie­dzia­łam, że po prze­kro­cze­niu gra­ni­cy będę obję­ta obo­wiąz­ko­wą kwa­ran­tan­ną, zapa­dła cisza. Pod­czas oby­dwu roz­mów, z obie­ma cór­ka­mi na koń­cu usły­sza­łam ciszę! Ivi­co, coś spie­przy­li­śmy wycho­wu­jąc je przez te lata! One nijak nie potra­fi­ły zna­leźć spo­so­bu, żeby w swo­je har­mo­no­gra­my wpi­sać przy­jazd tutaj, żeby mi cho­ciaż zosta­wić tro­chę jedze­nia i papie­ru toa­le­to­we­go. Czy to nie jest okrop­ne? Czy nie mogły się po pro­stu doga­dać i podzie­lić obo­wiąz­ka­mi! Zanim nie wzią­łeś wszyst­kie­go na sie­bie, kłó­ci­ły się, jak­by zno­wu mia­ły po pięć lat, tyl­ko że tym razem cho­dzi­ło o grę, w któ­rą żad­na z nich nie chcia­ła grać. Ty dzwo­ni­łeś do mnie dzień w dzień i pyta­łeś, czy mam gorącz­kę albo inne symp­to­my. Ty kupi­łeś mi książ­ki w kio­sku, żebym się nie nudzi­ła. To praw­da, nie mam poję­cia, jak na to wpa­dłeś, że mogła­bym czy­tać „har­le­qu­iny”, ale liczą się inten­cje. Któ­re­goś dnia przy­nio­słeś mi na ple­cach dzie­się­cio­ki­lo­wy worek ziem­nia­ków. Ty dzwo­nisz do mnie wie­czo­rem przed pój­ściem spać i pytasz, czy nie osza­la­łam jesz­cze taka sama zamknię­ta w domu. Dobrze wiesz, że jeśli nie­co dłu­żej zatrzy­mu­ję się w jed­nym miej­scu, to mam skłon­ność do cyklicz­nych nawro­tów mrocz­nych myśli i do uża­la­nia się nad minio­ny­mi cza­sa­mi. Każ­de­go ran­ka przy­sy­łasz mi wia­do­mość, żebym nie zapo­mnia­ła zażyć beta-blo­ke­rów, cho­ciaż przez ostat­nie dwa lata bio­rę je codzien­nie o tej samej porze bez koniecz­no­ści przy­po­mi­na­nia. Mar­twisz się, jak zno­szę fakt, że jed­nak nie jestem nie­śmier­tel­na, cho­ciaż w tej kwe­stii od daw­na się nie zga­dza­my. Nawet nie wyty­kasz mi już tego, że wciąż wał­ko­wa­łam temat „życia peł­nią życia”, co ty nazy­wa­łeś głu­po­tą kami­ka­ze. Po pro­stu tu jesteś. Napraw­dę jesteś teraz tutaj, na dole, w kuch­ni. Wycią­gasz ze zmy­war­ki brud­ne naczy­nia, któ­re powkła­da­łam, zanim przy­sze­dłeś. Każ­dy talerz i kubek myjesz ręcz­nie pod wodą, bo dener­wu­je cię takie nie­chluj­stwo z mojej stro­ny. Kim ty dla mnie jesteś? Na wszyst­kich doku­men­tach jest napi­sa­ne, że kie­dyś miesz­ka­li­śmy razem w tym domu, że uro­dzi­ły się nam te dwie małe piz­dy i że roz­wie­dli­śmy się za poro­zu­mie­niem stron. I co ja mam z tym wszyst­kim teraz zro­bić? Co mam ci powie­dzieć, gdy dzwo­nisz z auta, żeby potwier­dzić, co mi zosta­wi­łeś, cho­ciaż prze­glą­dam prze­cież póź­niej te wszyst­kie tor­by, no i sama wiem, co zapi­sa­łam na liście zaku­pów, któ­rą ci wysła­łam. Nasze okre­so­we cisze, któ­re poja­wia­ją się teraz w roz­mo­wach nie są podob­ne do tych sprzed pięt­na­stu lat, gdy byli­śmy w trak­cie roz­wo­du i życzy­li­śmy sobie nawza­jem naj­gor­sze­go. To są cisze prze­peł­nio­ne tro­ską. Są cięż­kie i wyczer­pu­ją­ce, jak każ­de moje podzię­ko­wa­nie. Wiesz, że sły­szę brzęk naczyń w kuch­ni i nawet nie sta­rasz się być cicho. W ten spo­sób pró­bu­jesz mnie namó­wić na to, żebym z naczy­nia­mi też obcho­dzi­ła się two­im spo­so­bem, tak jak kie­dyś pró­bo­wa­łeś mnie oduczyć pale­nia świec dla kapry­su. Co mam ci powie­dzieć, chy­ba tyl­ko to, że miło jest w koń­cu usły­szeć dru­gą oso­bę w tym domu na samym koń­cu uli­cy, któ­ry cały­mi dnia­mi jest pusty.

PRAWA AUTORSKIE: Wszel­kie pra­wa zastrzeżone.

Prze­kład z języ­ka chor­wac­kie­go: Gabrie­la Abrasowicz

BEATRICA KURBEL

(ur. 1989, Osi­jek) – ukoń­czy­ła dra­ma­tur­gię na Aka­de­mii Sztu­ki Dra­ma­tycz­nej, kie­ru­nek sce­no­pi­sar­stwo i dra­ma­to­pi­sar­stwo. Jej wier­sze zosta­ły opu­bli­ko­wa­ne w cza­so­pi­smach „Re”, „Vije­nac”, „Repu­bli­ka”, „Zarez” i „Ruko­pi­si 37”. W cza­sie stu­diów współ­pra­co­wa­ła ze Szko­łą Zagrzeb­skie­go Teatru Mło­dych, a póź­niej jako dra­ma­turż­ka przy pro­duk­cjach reali­zo­wa­nych na nie­za­leż­nej scenie.

W 2014 roku wzię­ła udział w Mię­dzy­na­ro­do­wej Kolo­nii Dra­ma­tycz­nej w Gro­žn­ja­nie, pod­czas któ­rej zapre­zen­to­wa­na zosta­ła sztu­ka O posl­jedn­ja dva mje­se­ca (pol. O ostat­nich dwóch mie­sią­cach).

W 2016 roku repre­zen­to­wa­ła Chor­wa­cję pod­czas festi­wa­lu Inter­play Euro­pe w Szwe­cji z tek­stem Samo jed­na sezo­na sla­ve (pol. Tyl­ko jeden sezon chwa­ły).

Zdo­by­ła wspar­cie finan­so­we w 2017 roku na twór­czość lite­rac­ką, a jej powieść jest obec­nie w fazie tworzenia.

Tekst dra­ma­tycz­ny Park zdo­był nagro­dę w kon­kur­sie „Dni dra­ma­tu w fil­mie” orga­ni­zo­wa­nym przez por­tal Drame.hr, autor­ka otrzy­ma­ła też trze­cią Nagro­dę im. Mari­na Drži­cia za 2018 rok. Park miał swo­ją pre­mie­rę jako słu­cho­wi­sko radio­we w reży­se­rii Misla­va Bre­či­cia, nato­miast Lea Ana­sta­zi­ja Fle­ger wyre­ży­se­ro­wa­ła na pod­sta­wie tego utwo­ru czy­ta­nie kon­cer­to­we zapre­zen­to­wa­ne publicz­no­ści w Zagrzeb­skim Teatrze Mło­dych. Tekst został tak­że opu­bli­ko­wa­ny w cza­so­pi­śmie „Kaza­li­šte” („Teatr”).

Beatri­ca Kur­bel stwo­rzy­ła z Mir­ną Ruste­mo­vić tekst do autor­skie­go pro­jek­tu Važni­je polo­vi­ce (pol. Waż­niej­sze połów­ki), któ­ry powstał w  kopro­duk­cji gru­py Maši­na igre i Teatru &TD. Miesz­ka i pra­cu­je w Zagrzebiu.

fot. San­ja Tušek