MONOVID-19

TEATR WOBEC PANDEMII / MONODRAMY CHORWACKIE W PRZEKŁADZIE NA JĘZYK POLSKI

BĘDĘ TELEWIZOREM

Autor IVAN PENOVIĆ

Naprze­ciw­ko mnie miesz­ka star­sza kobie­ta, sama. Zanim zaczę­ło się to całe gów­no codzien­nie sie­dzia­ła na bal­ko­nie i pali­ła jed­ne­go za dru­gim. Pod­czas kwa­ran­tan­ny dołą­czy­ła do niej rodzi­na, jej dzie­ci ze swo­imi dzieć­mi. Albo po pro­stu są teraz cały czas w domu i zawsze tu miesz­ka­li, nie wiem, raczej nie szpie­gu­ję moich sąsia­dów. Zauwa­ży­łem to mimochodem.

Naj­dłu­żej sto­ję przy pół­kach z pusz­ka­mi. Gdy w ręce trzy­mam ana­na­sa w pusz­ce, to nie w gło­wie mi aku­rat potra­wy kuch­ni hawaj­skiej, upich­co­ne samo­dziel­nie w domu. Patrzę na sie­bie jak­by z boku, jak bie­gnę przez las i zaostrzo­ną gałę­zią sekwoi (sekwo­ja brzmi hol­ly­wo­odz­ko, wiem, że nie ma takiej gałę­zi) otwie­ram tę pusz­kę z ana­na­sem. Całe szczę­ście, że zakon­ser­wo­wa­ny ana­nas może prze­trwać w pusz­kach sie­dem­set lat. Jest ciem­no, na szczę­ście ana­nas jest żół­ty, więc go widzę. Pyta­nie brzmi, kto jesz­cze może go zoba­czyć. Nie wspo­mi­na­łem, że ucie­kam przed czymś (nie będę mówił, że przed potwo­rem, zabrzmia­ło­by to dzie­cin­nie), to oczy­wi­ste, gdy jest się w lesie.

Ana­nas to dobry wybór, wezmę trzy pusz­ki. Dwie zjem do jutra, a z czte­re­ma będę wyglą­dał przy kasie jak idiota.

Gdy star­sza sąsiad­ka pali­ła na bal­ko­nie, na jej twa­rzy widocz­ny był gry­mas nie­za­do­wo­le­nia. Zawsze gdy prze­cho­dzi­łem uli­cą i mówi­łem jej dzień dobry, to nie odpo­wia­da­ła, więc prze­sta­łem się witać. Jak jesteś na bal­ko­nie, wszy­scy prze­chod­nie są pod tobą. Też bym nie odpo­wia­dał. Jeśli jestem na swo­im bal­ko­nie, to nie zna­czy, że jestem w stre­fie publicz­nej, pro­win­cjo­nal­ne buce.

To z ana­na­sem trwa­ło pięć dni albo ina­czej dwa wyj­ścia do skle­pu. Też tak masz, że gdy jesz coś moc­no owo­co­we­go i tro­chę szczy­pią­ce­go, to myślisz, że tak ma być, bo to zdro­we. Tak dzia­ła­ją wita­mi­ny. To pod­nie­bie­nie reagu­je na zdro­wie. Ja tego nie lubię. Gdy jem owo­ce, to czu­ję się wte­dy zbyt przy­zwo­icie, zbyt dobrotliwie.

Sąsiad, któ­ry miesz­ka obok wspo­mnia­nej już sąsiad­ki wywie­sił przed Wiel­ka­no­cą fla­gę na bal­ko­nie. Według mnie paso­wa­ło to tak sobie do roz­gry­wa­ją­cych się wyda­rzeń. Sąsiad­ce to nie odpo­wia­da, ale nie z powo­dów patrio­tycz­nych. Nie odpo­wia­da jej to wła­śnie na pozio­mie roz­gry­wa­ją­cych się wydarzeń.

Teraz jest dla mnie tro­chę bar­dziej jasne, jak wymy­śli­li­śmy Boga. Ogól­nie rzecz bio­rąc, cho­dzi o ciem­ność. Im ciem­niej, tym jaśniej­szy jest Bóg. W koń­cu, to jest na począt­ku, była tyl­ko ciem­ność, a potem poja­wił się Bóg i powie­dział „Wię­cej światła”.

Gdy byłem tro­chę niż­szym i słod­szym dzie­cia­kiem niż teraz, naj­lep­szą rze­czą było dla mnie pój­ście spać po obej­rze­niu fil­mu akcji nie­od­po­wied­nie­go dla mojej gru­py wie­ko­wej. Wcie­la­łem się w głów­ne­go boha­te­ra i roz­wi­ja­łem alter­na­tyw­ny sce­na­riusz rato­wa­nia świa­ta przed zły­mi wro­ga­mi, któ­rzy gonią cię w mrocz­nym lesie, gdy otwie­rasz pusz­kę z ana­na­sem świe­cą­cym w ciemności.

Byłem więc pod­świa­do­mie przy­go­to­wa­ny na to całe gów­no. Nawet wię­cej niż przy­go­to­wa­ny. To zna­czy nie na kwa­ran­tan­nę, ale na to bie­ga­nie przez las, to tak, jeśli już do tego dojdzie.

Sąsiad­ka cały czas sie­dzi na bal­ko­nie, ale pali bar­dzo mało albo wca­le nie pali. Praw­do­po­dob­nie jed­no z wnu­cząt przy­ga­da­ło jej, że śmier­dzi jej z ust. Zna­jąc ją, a nie zna­my się jakoś dobrze, nie­zbyt ją to ruszy­ło. Dla­te­go pew­nie tro­skli­wa cór­ka poroz­ma­wia­ła z mat­ką, nie z powo­du dzie­ci, ale dla jej dobra.

Prze­sta­łem śle­dzić wia­do­mo­ści dwa tygo­dnie temu i czu­ję się przez to tak samo dobrze, jak i źle.

Po tak dłu­gim gapie­niu się na sąsied­ni budy­nek zda­łem sobie spra­wę, że obser­wu­ję nie dwa, tyl­ko trzy miesz­ka­nia. Nie wiem, dla­cze­go do tej pory było dla mnie nor­mal­ne, że jed­no miesz­ka­nie ma dwie kuchnie.

Jeśli są trzy, to zna­czy, że sąsiad­ka musi zno­sić swo­ją rodzi­nę w jesz­cze mniej­szej prze­strze­ni. Nie współ­czu­ję jej, ale też nie odczu­wam z tego powo­du jakiejś frajdy.

Już trzy tygo­dnie nie śle­dzę wia­do­mo­ści, ale oglą­dam ame­ry­kań­skie­go pre­zy­den­ta, bo wytrą­ca mnie z rze­czy­wi­sto­ści. Ame­ry­ka­nie nie­źle roz­wi­nę­li stand-up. Kła­mię, prze­gląd­ną­łem na Twit­te­rze trzy posty, któ­re ktoś wrzu­cił na Face­bo­oka. Każ­da pró­ba, żeby ogląd­nąć coś spój­ne­go i do koń­ca tonie w zmę­cze­niu, któ­re wytwo­rzy­ło się pod­czas poszu­ki­wań cze­goś, co mnie zainteresuje.

Dziś rano karet­ka zabra­ła sąsia­da, któ­ry zawie­sił fla­gę. Sąsiad­ka, któ­ra oczy­wi­ście wyszła wte­dy na bal­kon, komen­to­wa­ła, że prze­cież mógł sam jakoś dostać się do szpi­ta­la i że nie trze­ba od razu robić takie­go cyr­ku. Zrzu­ci­my to na głód niko­ty­no­wy, a nie na brak uczuć patrio­tycz­nych. Teo­ria, że ​​się nie zno­szą, bo są w bez­po­śred­nim sąsiedz­twie upa­da, ponie­waż mię­dzy nimi znaj­du­je się tajem­ni­cze miesz­ka­nie z nie­zna­ny­mi lokatorami.

A może to w rze­czy­wi­sto­ści strach. Może nale­żą do tej samej gene­ra­cji. A kie­dy ktoś z two­jej gene­ra­cji jest w prze­je­ba­nej sytu­acji, to ty też od razu jesteś posra­ny. Gene­ra­cja to generacja.

Myślę też, że sąsiad­ka oszu­ku­je z pale­niem. Nie ma opcji, żeby kto­kol­wiek skło­nił ją w tym wie­ku do rzu­ce­nia. Dla­te­go, jedy­nym logicz­nym wyja­śnie­niem jest to, że ma bal­kon po dru­giej stro­nie budyn­ku i tam jest czę­ściej, bo mar­co­we słoń­ce jest nie­zdro­we. Wia­do­mo, pew­ne rze­czy się nie zmieniają.

Jeste­śmy roz­wi­nię­ty­mi i postę­po­wy­mi zwie­rzę­ta­mi. Za pomo­cą magicz­nych narzę­dzi odkry­li­śmy nie­wi­dzial­ne­go prze­ciw­ni­ka i tak­tycz­nie wyco­fa­li­śmy się do naszych znie­na­wi­dzo­nych miesz­kań, mowa oczy­wi­ście o tych, któ­rzy je mają. Gdy­by­śmy nie byli tak postę­po­wi, przy­pi­sa­li­by­śmy to jakie­muś mrocz­ne­mu zja­wi­sku. Gdy­by­śmy nie byli tak postę­po­wi, może nawet byśmy nic nie zauwa­ży­li. Jed­nak jeste­śmy postę­po­wi. Wyco­fa­li­śmy się, zanim zna­leź­li­śmy powód, żeby oskar­żać kogo­kol­wiek o kolo­sal­ne stra­ty. Oskar­że­nia będą się jesz­cze poja­wia­ły, ale tak napraw­dę nikt nie będzie winił oskar­żo­nych. Będzie to pro­ce­du­ra cią­głe­go mycia rąk. Tę winę już daw­no zuży­li­śmy i roz­dy­spo­no­wa­li­śmy ją na przy­go­to­wa­nia do tego całe­go gów­na. Oglą­da­jąc fil­my o kata­stro­fach, wypa­tru­jąc koń­ca według kalen­da­rza Majów i foto­gra­fu­jąc top­nie­ją­cą Gren­lan­dię, w jakiś spo­sób zaczę­li­śmy zapo­wia­dać ten odci­nek, nie mar­twiąc się zbyt­nio, a przej­mu­jąc się jed­no­cze­śnie postę­pem. A teraz, kie­dy ten odci­nek naresz­cie się roz­po­czął, wczy­tu­je­my w nie­go o wie­le wię­cej tre­ści i sen­su, niż na to zasłu­gu­je. Chy­ba jeste­śmy już tak postę­po­wi, że tym razem wal­czy­my tyl­ko z wła­sną cierpliwością.

Zazdrosz­czę bada­czom teo­rii spi­sko­wych ich kon­cen­tra­cji. Oni dosko­na­le kana­li­zu­ją gniew i wypeł­nia­ją ciem­ność, nie szu­ka­jąc nicze­go nad­przy­ro­dzo­ne­go. Chciał­bym mieć kanał tele­wi­zyj­ny tyl­ko z ich pro­gra­ma­mi. Czuł­bym się zbyt zaan­ga­żo­wa­ny, gdy­bym musiał ich googlo­wać. Cho­ciaż nie wie­dział­by o tym nikt oprócz mnie i Google‘a.

Widok z moje­go okna wycho­dzi na sąsied­ni budy­nek pod dziw­nym kątem, więc wła­ści­wie widzę ludzi tyl­ko wte­dy, gdy do nie­go wcho­dzą i z nie­go wycho­dzą. Nie­wdzięcz­ny widok dla szpie­ga. Myślę, że na pię­trze są czte­ry miesz­ka­nia. W przy­pły­wach znie­cier­pli­wie­nia nada­ję struk­tu­rę bezsensowi.

PRAWA AUTORSKIE: Wszel­kie pra­wa zastrzeżone.

Prze­kład z języ­ka chor­wac­kie­go: Gabrie­la Abrasowicz

IVAN PENOVIĆ

(ur. 1992, Split) – ukoń­czył dra­ma­tur­gię na Aka­de­mii Sztu­ki Dra­ma­tycz­nej w Zagrze­biu. Od 2012 roku współ­pra­cu­je jako dra­ma­turg przy pro­duk­cjach reali­zo­wa­nych w Chor­wac­kim Teatrze Naro­do­wym im. Iva­na Zaj­ca w Rije­ce, Chor­wac­kim Teatrze Naro­do­wym w Vara­ždi­nie, Zagrzeb­skim Teatrze Mło­dych, pod­czas Let­nie­go Festi­wa­lu w Dubrow­ni­ku i w Teatrze &TD, brał udział w pro­jek­tach wie­lu orga­ni­za­cji arty­stycz­nych (Ruper, Punc­tum, KUFER, Ludens Teatar, Stu­dent­ski Teatar Lero).

Od 2014 roku reży­se­ru­je wła­sne sztu­ki i pro­jek­ty autor­skie, wśród któ­rych naj­po­pu­lar­niej­sze to: Sva lica Kim-Jong Una (pol. Wszyst­kie twa­rze Kim-Jong Una, Ate­atar, 2014), Kata­lo­nac (pol. Kata­loń­czyk, Ruper/Teatar &TD, 2018), Flex (KunstTeatar/Punctum, 2019) i Znaš ti tko sam ja (pol. Wiesz, kim jestem, Chor­wac­ki Teatr Naro­do­wy w Zagrze­biu, 2020). Spek­ta­kle Kata­loń­czykFlex zosta­ły nagro­dzo­ne pod­czas pre­zen­ta­cji na festi­wa­lach w kra­ju i w regionie.

Od 2019 roku peł­ni funk­cję dyrek­to­ra arty­stycz­ne­go Tru­py Teatral­nej KUFER.