MONOVID-19

TEATR WOBEC PANDEMII / MONODRAMY CHORWACKIE W PRZEKŁADZIE NA JĘZYK POLSKI

TRZY MARIE

Autor DUBRAVKO MIHANOVIĆ

Chcia­ła­bym coś powie­dzieć o trzech Mariach. (Krót­ka pau­za). Pierw­szej nigdy nie spo­tka­łam; widzia­łam ją tyl­ko na zdję­ciach. Dru­gą zna­łam, a ona zna­ła mnie, dopó­ki nie zaczę­ła mnie zapo­mi­nać. Trze­ciej słu­cha­łam i wciąż jej słu­cham… Nie wiem, co je łączy. Z wyjąt­kiem imie­nia… i moje­go poczu­cia, że… jest we mnie coś z każ­dej z nich.

Pierw­sza Maria

Nazy­wa się Maria Sanvi­cen­te, jest mat­ką samot­nie wycho­wu­ją­cą dzie­ci. Pocho­dzi z Mara­ca­ibo, dru­gie­go naj­więk­sze­go mia­sta Wene­zu­eli; z jed­nej jego stro­ny jest jezio­ro zanie­czysz­czo­ne ropą, a z dru­giej zato­ka Morza Karaibskiego.

Jej kraj jest przez lata pogrą­żo­ny w cha­osie eko­no­micz­nym. Według ofi­cjal­nych danych wyje­cha­ło stam­tąd oko­ło 4,5 milio­na ludzi; to naj­więk­sze odno­to­wa­ne prze­sie­dle­nie w Ame­ry­ce Łaciń­skiej i na Kara­ibach we współ­cze­snej histo­rii. Wie­le z tych osób szu­ka­ło pra­cy gdzieś dale­ko od swo­ich domów, w Kolum­bii, a nawet w Ekwa­do­rze. Zosta­wi­li dzie­ci. Mówią, że jest ich pra­wie milion… Milion dzie­ci.… . (Krót­ka pau­za). Pod­czas gdy ich rodzi­ce pra­cu­ją, one są u krew­nych, przy­ja­ciół, sióstr zakon­nych… Co jedzą i gdzie błą­ka­ją się te dzie­ci; czy ktoś je przy­tu­la, gdy jest im cięż­ko; czy ktoś je pyta, jak się mają?

Foto­gra­fie zna­la­złam w „New York Time­sie”, repor­taż został opu­bli­ko­wa­ny 24 mar­ca 2020 roku. Od tego cza­su nie mogę prze­stać o nich myśleć. (Krót­ka pau­za). Na jed­nym zdję­ciu jest bla­sza­ny domek, jak z „Trzech Małych Świ­nek”; gdy­by Wilk przy­szedł i dmuch­nął, domek z pew­no­ścią by odle­ciał. Przed nim widać mat­kę z pła­czą­cym synem. Wiatr roz­no­si pia­sek. Ona wyjeż­dża do pra­cy za gra­ni­cę, do Bar­ra­nqu­il, auto­bu­sem, a następ­nie moto­cy­klem, któ­ry słu­ży jako tak­sów­ka. Na dru­gim zdję­ciu jest wła­śnie ten chło­piec z sio­strą. „Opie­ku­ję się nim” – mówi ona. Ma dzie­więć lat, a on czte­ry i pół. „Szyb­ko rośnie”, mówi dziewczynka.

Teraz gra­ni­ce są zamknię­te z powo­du wiru­sa. Maria zosta­ła w Kolum­bii, dzie­ci są w Wene­zu­eli. Gdy jest mi cięż­ko pod­czas tych dni i gdy z moimi dzieć­mi, któ­re są w wie­ku dzie­ci Marii i teraz prze­by­wa­ją z ojcem, roz­ma­wiam przez tele­fon albo Skype‘a, i bra­ku­je mi ich tak bar­dzo, że przed­wczo­raj przy­tu­li­łam podusz­kę wyobra­ża­jąc je sobie obok mnie, przy­po­mi­nam sobie Marię i jej dzie­ci. (Krót­ka pau­za.) Mają na imię Silva­ny i Samuel.

Dru­ga Maria

Dru­ga Maria była dziew­czy­ną moje­go świę­tej pamię­ci dziad­ka. Nie mia­ła dzie­ci, jej pierw­szy mąż umarł przed wie­lo­ma laty; dwie sio­stry, już też star­sze kobie­ty, jak i sio­strzeń­cy miesz­ka­ją w Kana­dzie. (Krót­ka pau­za). Dzia­dek i Maria spę­dzi­li ostat­nie lata w domu opie­ki dla osób star­szych. Wcze­śniej miesz­ka­li razem w miesz­ka­niu, ale gdy obia­dy zaczę­ły się przy­pa­lać, a Maria coraz czę­ściej się gubi­ła, w poro­zu­mie­niu z moimi rodzi­ca­mi zde­cy­do­wa­li się na pobyt w domu opie­ki. Wnio­sek był taki, że „to zbyt nie­bez­piecz­ne, żeby żyli sami bez nad­zo­ru”. (Krót­ka pau­za). Odwie­dza­łam ich śred­nio raz w tygo­dniu i nigdy nie uda­ło mi się wejść do tego budyn­ku bez dziw­ne­go uczu­cia dys­kom­for­tu. Nie wiem, czy było to poczu­cie winy, wra­że­nie, że powin­ni­śmy się nimi zająć ina­czej, zabrać ich do sie­bie, czy też był to strach przed sta­ro­ścią i śmier­cią, izo­la­cją, porzu­ce­niem, świa­tem odrzu­ca­ją­cym tych, któ­rzy nie są mu już potrzeb­ni? To już nie ma zna­cze­nia. (Krót­ka pau­za). Dzia­dek umarł pierw­szy. Maria zosta­ła sama.

Mia­ła cho­ro­bę Alzhe­ime­ra. Gdy pyta­łam ją, co dziś jadła na obiad, wzru­sza­ła ramio­na­mi, cza­sa­mi zda­jąc sobie spra­wę, że tra­ci pamięć i zdol­ność osą­du; zda­rza­ło się też, że mnie nie roz­po­zna­wa­ła, myśla­ła wte­dy, że jestem kimś innym; ale potra­fi­ła mi dokład­nie powie­dzieć, dokąd prze­pro­wa­dza­ła się jako dziec­ko, a czę­sto się prze­pro­wa­dza­ła; w co bawi­ła się z sio­stra­mi; recy­to­wa­ła mi wier­sze po sło­weń­sku, nie­miec­ku i angiel­sku; opo­wia­da­ła, jak pra­co­wa­ła w fabry­ce, a potem na dru­giej zmia­nie sprzą­ta­ła domy boga­tych dam, a ja za każ­dym razem podzi­wia­łam pier­ścio­nek, któ­ry dosta­ła od jed­nej z nich i nadal go nosi­ła. I zawsze pro­si­ła mnie o przy­nie­sie­nie jej wody. „Zim­nej, jak ze stud­ni” – mówiła.

Gdy poja­wił się wirus, jed­nym z pierw­szych zale­ceń był zakaz odwie­dzin w domach. (Krót­ka pau­za). Ostat­nim razem, gdy ją widzia­łam, drze­ma­ła w łóż­ku. Okno w jej poko­ju było otwar­te; wla­ty­wa­ły przez nie te „koty” z drze­wa, któ­re wyglą­da­ją jak drob­ne dmu­chaw­ce albo jesz­cze deli­kat­niej, jak puszek. Pokój był wypeł­nio­ny tym drob­nym lata­ją­cym puchem. Maria unio­sła gło­wę znad podusz­ki i powie­dzia­ła: „Pada śnieg”. I uśmiech­nę­ła się. (Krót­ka pau­za). Umar­ła w nocy, pierw­sze­go kwiet­nia. Ze sta­ro­ści. Mia­ła 96 lat. (Krót­ka pau­za). Nie było pogrze­bu, a ja nie mogłam nawet pójść na zło­że­nie urny. Zapa­li­łam świecz­kę w domu w jej inten­cji; cały czas gasła.

Trze­cia Maria

Trze­cia nazy­wa się Marian­ne Eve­lyn Gabriel Faith­full. Wie­le lat była uza­leż­nio­na od koka­iny i hero­iny; kie­dyś była bez­dom­na, pró­bo­wa­ła też popeł­nić samo­bój­stwo, gdy zosta­ła pozba­wio­na opie­ki nad swo­im synem Nico­la­sem; w swo­im życiu poko­na­ła ano­rek­sję, gruź­li­cę, cięż­kie zapa­le­nie krta­ni – po któ­rym jej głos zmie­nił się na zawsze, raka pier­si, zapa­le­nie wątro­by typu C, zła­ma­ła bio­dro i prze­szła infek­cję, któ­ra wda­ła się po ope­ra­cji … (Krót­ka pau­za). Czwar­te­go kwiet­nia tra­fi­ła do szpi­ta­la w Lon­dy­nie, gdzie jest leczo­na na zapa­le­nie płuc, po teście, któ­ry wyka­zał wynik pozy­tyw­ny na COVID-19. Jej wytwór­nia pły­to­wa wyda­ła oświad­cze­nie, że ​​pani Faith­full jest „sta­bil­na i reagu­je na lecze­nie”. (Krót­ka pau­za). Czę­sto słu­cham jej ostat­niej pły­ty Nega­ti­ve Capa­bi­li­ty. Naj­czę­ściej duetu z Nic­kiem Cavem, pio­sen­ka ma tytuł The Gyp­sy Faerie Queen. Tekst refre­nu brzmi: “And I fol­low, fol­low, fol­low / The gyp­sy faerie queen / We exist, exist, exist / In the twi­li­ght in-betwe­en / In the twi­li­ght in-between…”.

Ostat­nio, może bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek dotych­czas, wyda­je mi się, że życie jest snem. A jeśli tak jest, to wszyst­ko jest moż­li­we. (Krót­ka pau­za). Po 14 dniach w koń­cu wyszłam z domu. Jest wio­sna; spa­ce­ru­ję z dzieć­mi po lesie. (Krót­ka pau­za). Gra­ni­ce zosta­ły otwar­te. Silva­ny, Samu­el i ja znów jeste­śmy razem. Mamy łód­kę i pły­wa­my po jezio­rze Mara­ca­ibo, któ­re nie jest już zanie­czysz­czo­ne ropą. Łuski ryb świe­cą w kara­ib­skim słoń­cu. (Krót­ka pau­za). Napi­łam się zim­nej wody. Spo­koj­na. Nie umar­łam sama. Ktoś trzy­mał mnie za rękę. (Krót­ka pau­za). Wyszłam z lon­dyń­skie­go szpi­ta­la. I śpie­wam gło­sem, któ­ry brzmi, jak­by nie był do koń­ca z tego świa­ta, aż wyda­je się nierealny.

PRAWA AUTORSKIE: Wszel­kie pra­wa zastrzeżone.

Prze­kład z języ­ka chor­wac­kie­go: Gabrie­la Abrasowicz

DUBRAVKO MIHANOVIĆ

(ur. 1975, Zagrzeb) – chor­wac­ki dra­ma­to­pi­sarz i dra­ma­turg. Jego sztu­ki są wysta­wia­ne w teatrach w Zagrze­biu, Spli­cie, Zada­rze, Viro­vi­ti­cy, Pože­dze, Sara­je­wie, Prisz­ti­nie i poza regio­nem: w Dubli­nie, San­tia­go, Genui. W 1998 roku jego sztu­ka Bije­lo (pol. Bia­łe) zosta­ła zre­ali­zo­wa­na w Chor­wac­kim Teatrze Naro­do­wym w Spli­cie. W tym samym roku otrzy­mał za ten utwór Nagro­dę im. Mari­na Drži­cia, a tekst został opu­bli­ko­wa­ny w zbio­rach Nova hrvat­ska dra­ma (pol. Nowy dra­mat chor­wac­ki) i Cro­atian Radio Plays in the 1990s (pol. Chor­wac­kie Dra­ma­ty Radio­we lat 90.). Nagro­dę tę ponow­nie otrzy­mał w 2004 roku za dra­mat Žaba (pol. Żaba), a powsta­ły na jego pod­sta­wie spek­takl został rów­nież doce­nio­ny przez juro­rów wie­lu kon­kur­sów i uzna­ny za naj­lep­szą chor­wac­ką pro­duk­cję teatral­ną sezo­nu. Reali­za­cja tej sztu­ki przez sara­jew­ski Kamer­ni teatar 55 ma dziś w regio­nie sta­tus przed­sta­wie­nia kul­to­we­go, któ­re zosta­ło ode­gra­ne ponad 250 razy. Dużą popu­lar­ność zdo­by­ły tak­że dra­mat i spek­takl Pro­la­zi sve (pol. Wszyst­ko prze­mi­ja).

Miha­no­vić jest ponad­to auto­rem tek­stów: Pin­gvi­ni (pol. Pin­gwi­ny, 1996), Gren­land (pol. Gren­lan­dia, 1999), Indi­jan­ci (pol. India­nie, 2000), Mar­ja­ne, Mar­ja­ne (pol. Mar­ja­nie, Mar­ja­nie, 2010). Jego dra­ma­ty zosta­ły prze­tłu­ma­czo­ne na kil­ka­na­ście języ­ków, a tak­że opu­bli­ko­wa­ne w zbio­rach i anto­lo­giach współ­cze­sne­go dra­ma­tu chor­wac­kie­go na Węgrzech, w Austrii, Rosji, Argen­ty­nie i Pol­sce [Bia­łe w anto­lo­gii Kro­atyw­ni. Dra­mat chor­wac­ki po 1990 roku (2012) oraz Wszyst­ko prze­mi­ja w zbio­rze (Nie tyl­ko) frag­men­ty. Wybór nowych dra­ma­tów chor­wac­kich (2019)] oraz w cza­so­pi­smach. W 2014 roku jego wybra­ne sztu­ki zosta­ły wyda­ne w tomie Bije­lo, Žaba, Mar­ja­ne, Mar­ja­ne, Pro­la­zi sve (pol. Bia­łe, Żaba, Mar­ja­nie, Mar­ja­nie, Wszyst­ko prze­mi­ja).

Dubra­vko Miha­no­vić peł­nił obo­wiąz­ki redak­to­ra dzia­łu dra­ma­tycz­ne­go w cza­so­pi­śmie „Pli­ma”, obec­nie jest zatrud­nio­ny na sta­no­wi­sku dra­ma­tur­ga w Miej­skim Dra­ma­tycz­nym Teatrze Gavel­la w Zagrze­biu. Pisze tak­że libret­ta, sce­na­riu­sze do doku­men­tal­nych pro­gra­mów radio­wych i tele­wi­zyj­nych oraz adap­ta­cje utwo­rów dla dzieci.